Kategorie
Fotografia

Balice

Spacer po miejscu, które mnie niezmiennie inspiruje. Tym razem stare zdjęcia…

Kategorie
Fotografia

Dolina Dłubni od jesieni do wiosny

Tradycyjnie już zamieszczam garść zdjęć z Doliny Dłubni.

Kategorie
Fotografia Historia i kultura

Hel – Bateria Laskowskiego

Właściwie nie jest to spacer po militariach. W połamanych pozostałościach pierwszego stanowiska Baterii im. H. Laskowskiego trudno dopatrzyć się czegokolwiek regularnego. Pogoda tez nie sprzyjała robieniu efektownych zdjęć. A jednak… strasznie mnie ciągnęło do tego miejsca, zwłaszcza w nieciekawą pogodę. W jakiś sposób wszystko było na miejscu. Stanowisko dział 152mm Bofors, które we Wrześniu ’39 upokorzyły pancernik Schleswig-Holstein zostało zniszczone w tzw. „tajemniczych okolicznościach” w 1946 roku. Wynik tego niezwykłego pojedynku artyleryjskiego był dosyć dziwny: załoga pancernika dysponującego o wiele większą siłą salwy oberwała – chociaż nie był to cios druzgocący – i nie zdołała trafić w statyczny cel, odpłacić za cios. Załoga czterodziałowej Baterii H. Laskowskiego nie mogła zniszczyć pancernika 47-kilogramowymi pociskami, mimo to zmusiła go do ukrycia się w porcie, poza zasięgiem polskiego ognia. Bateria skutecznie trzymała niemieckie jednostki na dystans.

W 1946 roku potężna eksplozja rozwaliła pierwsze stanowisko, położone i zamaskowane na wydmach. Przyczyny eksplozji nie udało się ustalić (co w wojsku jest sprawą dosyć niezwykłą), wykorzystano ją jednak aby zasłużone w bojach Boforsy wysłać na emeryturę do muzeum (jako niepewne) i zastąpić 130-milimetrowymi działami made by USRR czyli słusznymi politycznie. Rozbite stanowisko zostawiono i wedle przedwojennej dokumentacji zbudowano nowe, skrajne. Granicę dawnego brzegu pokazuje dzisiaj resztka falochronu. Zapewne da się z tego zrobić jakąś ciekawą historię.

Kategorie
Fotografia

Niby Zima na Toniach

Niby zima trwa. Ale od czasu do czasu pojawia się nieoczekiwany mrozik, zatem zabraliśmy Nanę i poszliśmy na spacer.
Zapraszamy na zimę!

Kategorie
Fotografia

Spacerek po Starych Kielcach

Przez chwilę w święta było nawet ładnie, zatem przypomnieliśmy sobie z Ilonką stare czasy, kiedy wychodziliśmy sobie na spacer po starych Kielcach. Tym razem było cokolwiek inaczej za sprawa Nanusi – nasza gwiazda obiektywu robiła mnóstwo rzeczy, których nie robi normalny spacerowicz – goniła kaczki na stawie w parku (a potem kaczki goniły ją wzdłuż brzegu), czarowała obcych i obwąchiwała wszystko poniżej poziomu pół metra. Na dodatek uciekła na widok bażanta złocistego w ptaszarni. Niewiele z Nanuaktywności udało mi się uwiecznić. Chyba musimy iść jeszcze raz…

Kategorie
Fotografia

Wczesna zima na Młynówce

Młynówka Królewska jest parkiem-dziwadłem. Na odcinku obok mojego domu większość jej powierzchni stanowi asfaltowa alejka z domieszką trawnika po bokach. Z ciekawszych drzew pozostały tylko te, do których jakiś mąż opatrznościowy przykręcił tabliczkę z napisem „pomnik przyrody”. Przez większą część roku piesi ryzykują kolizję z rowerzystami albowiem nowoczesny rowerzysta nie uznaje ostrożności, hamulców i wolnej jazdy a oświetlenie roweru, dzwonki czy przejmowanie się obiektami mniejszymi od samochodu są poniżej jego godności. Z drugiej strony dokładnie tak samo zachowują się rodzice z dziećmi w wózkach, staruszkowie i inni użytkownicy asfaltu. Nie można powiedzieć, żeby to była sprawa pokolenia, już prędzej – dziedziczenia wzorów. Nie czuję się na siłach zmieniać tak trwałych nawyków społecznych, nie jestem rewolucjonistą. A zatem wychodzę, gdzie mi się podoba, ustawiam aparat na statywie tam, gdzie kadr się ładnie komponuje… na użytek  konfliktowych sytuacji robię wredną minę a dla siebie robię zdjęcia. A potem straszę jednym i drugiem zależnie od potrzeb.

     

Kategorie
Dla dzieci Ilustracja

Królowa śniegu – pałac

Pracuję nad ilustracjami do Królowej Śniegu H.Ch. Andersena.

W sumie miałem niedawno coś w rodzaju jubileuszu –  gdzieś tak w roku 1975 dostałem zbiorek baśni Andersena, z ilustracjami Szancera, z Królową Śniegu na okładce.

Mam wrażenie, że wszyscy znają to wydanie, było potem wielokrotnie wznawiane, stopniowo w coraz lepszej jakości. Potem oglądałem radziecką adaptację tej historii, uroczą ale raczej luźno podchodzącą do opowieści, ze złowrogim Radcą Handlowym jako czarnym charakterem i Bajkopisarzem jako obrońcą… obie postaci ładnie pomyślane, tylko wprowadzone nie wiadomo po co. Rzecz wizualnie nie najgorsza, zwłaszcza jak na film z czasów Chruszczowa, niemniej niepoważna.
Później widziałem jeszcze wiele adaptacji, czytałem kilka przekładów…
No i nadarzyła się okazja, żeby po swojemu zrealizować historię o Wielkiej Lodówce, jej mieszkańcach i Zarządzającej.
Zarówno postać Królowej jak i wszystko co do niej należy wydawało mi się zawsze karykaturalnie przerysowane i martwe.

Jej pałac nie sprawiał wrażenia wygodnego miejsca beztroskiej egzystencji a ona sama wydawała mi się taką pięknością, która istnieje tylko w ilustrowanym magazynie, z dala od realnego życia. Stąd pomysł siedziby będącej przedłużeniem górskiego szczytu i karykaturą gotyckiej katedry – w katedrze można się modlić ale nie mieszkać. A Królowa nie starała się, aby u niej mieszkano z przyjemnością…

Kategorie
Fotografia

Slajdy znalezione w szafie cz.6

Byczę się. Plażuję. Obijam. Z czystej przekory zamieszczam stare fotki zamiast nowych albowiem piasek jest piaskiem a morze też się nie zmienia zbytnio od paru tysięcy latek. A ponieważ jest ciepło – umieszczam dla porównania zdjęcia plaży zimą. Oczywiście to znowu są stare zdjęcia, z rolki odnalezionej i wywołanej po latach. Stąd chyba się wzięło takie zaniebieszczenie slajdu. Niemniej nostalgicznie mi jakoś zatem i zdjęcia dałem stosowne do wieku….

2020

Kategorie
Fotografia

Slajdy znalezione w szafie cz.1

Znalazłem w kuferku z moimi  starymi  aparatami niewywołane slajdy 6×6. Sęk w tym, że od zrobienia zdjęcia do wywołania minęło około 11 lat. Jak na taki czas – kolorki nie siadły zbytnio. Slajdy Fuji maja jednak swoje zalety.

Będę je co jakiś czas wyciągał dla urozmaicenia.

Dzisiaj – wieczór nad Zatoką Pucką czyli Pucyfikiem, zimowa lipa z Modlniczki i małe molo w Jastarni, od strony zatoki.

To całkiem surowe skany, z fotoszopem miały tyle wspólnego, że wykadrowałem czarne ramki. Robiłem dla porównania cyfrą i Mamiyą równocześnie, czasami przekładałem tylko aparaty na ustawionym statywie.

Kategorie
Fotografia

Sztuka tropienia czegoś

Ostatnio lało, więc postanowiłem powspominać odległe czasy, czyli ostatni spacer z Naną.

Lód i słońce dają sporo okazji do zabawy, zwłaszcza za miastem. Na dobrą sprawę zwykłe ustawienie się pod światło daje nam połowę szans na ciekawe zdjęcie (dla niewtajemniczonych: połowa szans oznacza WYJDZIE ALBO NIE WYJDZIE).

Oczywiście dobrze jest mieć jakiś egzotyczny temat. Ideałem byłoby złapanie Aliena na łysym niedźwiedziu pożerającego jakąś celebrytkę, ale trudno wychodzić na spacer z psem tylko dla takich spotkań.

Pozostają nam rzeczy zwykłe:  strumyk, trzciny, drzewa i inne śmieci. Kupa śmieci lub drewna po bliższym zbadaniu może się okazać żeremiem bobrowym ale to też nie jest zbyt częste zjawisko – mimo wszystko na spacerze łatwiej trafić na  żeremie czy tamę niż Kim Kardashian.

O ile zaprzyjaźniony strumyk ma brzegi zryte jak mózg polityka a jego nurt od czasu do czasu przegradza sterta obgryzionego drewna to mam szansę na znalezienie śladów bobra.

Jak się do tego zabrać?
Przedstawiam plan postępowania sprawdzony w praktyce:

Po pierwsze włazimy na lód i idziemy środkiem obserwując brzegi.
Po drugie – ignorujemy trzaski i chrupnięcia pod nogami. Możemy tupać, jeśli mamy ochotę.
Po trzecie – wpadamy do wody akurat na środku strumienia, tam, gdzie woda spiętrzona przez bobry jest głęboka. Jeśli nasza twarz znajdzie się pod wodą – to właśnie wtedy jest czas na obserwację bobrów w naturalnym środowisku.

Po czwarte – wyłazimy na brzeg chlapiąc rozpaczliwie na wszystkie strony. Nie należy się poddawać – za piątym albo szóstym razem na pewno się uda a długie przebywanie w lodowatej wodzie może być nie zdrowe. Kto nie wierzy, niech zapyta pasażerów Titanica.
Po piąte – gnamy biegiem do domu lub samochodu (na jedno wychodzi, bo samochód służy do szybkiego powrotu do domu).

Po szóste
– klniemy na czym świat stoi (pomocny będzie tu słownik wulgaryzmów, który każdy Polak powinien mieć pod ręką)
Po siódme – w domu przebieramy się w suche rzeczy i pijemy gorącą herbatę, rum, coś z większą ilością procentów (nie będę nic proponował, bo nie płacą mi za product placement). Czy wypijemy kolejno czy na raz – to bez znaczenia, byle rozgrzewało.

Po ósme – stanowczo porzucamy myśl o fotografowaniu dzikiej przyrody, a jeśli wciąż o tym marzymy – skupmy się lepiej na śledzeniu dzikich płyt chodnikowych pod naszym blokiem oraz kaczek dziennikarskich.