Spacer po miejscu, które mnie niezmiennie inspiruje. Tym razem stare zdjęcia…
Spacer po miejscu, które mnie niezmiennie inspiruje. Tym razem stare zdjęcia…
Nostalgiczny i wspomnieniowy wpis, trochę na temat Jamniora czyli Boni a trochę o upływie czasu. Jamnior jest poważnym Jamnikiem. Nanusia od tamtej pory mało się zmieniła, za to rusza się wolniej i dostojniej z racji tuzina lat na futrzanym karku. Kasia została poważną żoną i matką dziecku, co zresztą jest tematem na osobny wpis. Czas mija… a Jamnior wciąż lata.
Z powodu nadmiaru Facebooka zapomniałem zaktualizować swoją stronę… i nie trafiło tutaj parę rzeczy, które trafić powinny – takie jak na przykład obraz poświęcony okolicom podkrakowskich Balic… Maluję, maluję, maluję, wrzucam na Facebooka i zapominam o swoim archiwum.
Kiedyś zapomnę głowy.
Gdybym się często przeglądał w lustrze – mógłbym sobie namalować na czole notatkę… ale takie rzeczy znajduje jeszcze rzadziej niż obraz w pracowni, więc to nie podziała.
Jak co roku poszliśmy z Psiną na spacerek. I jak zwykle zrobiłem moje tradycyjne tematy. Może w końcu zrobię porównanie tych samych miejsc z zaznaczeniem upływu czasu? Kto wie? Może kiedyś.
Poszliśmy z Nanusią na spacer za miasto – po raz pierwszy od dawna i jeden z niewielu razów tego lata. Po prostu praca nie pozwalała na wycieczki a potem zepsuł mi się samochód, co dość skutecznie utrudnia wyjazdy z pieskiem, który nigdy dotąd nie jeździł autobusem. W każdym razie było dokładnie tak przyjemnie, jak moglismy się spodziewać ale nie to jest dzisiaj tematem.
Podczas tego spacerku coś latało wysoko. Na oko o połowę większy od myszołowa, który zresztą pokazał się w pobliżu i szybko uciekł. Sądząc po rozmiarze kształcie – jakiś orzeł. Na pewno nie przedni, bo nie ma charakterystycznych pierzastych portek… ani żaden bielik – zero białych znaczeń. W grę wchodzi jeszcze kilka orlików, więc może to orlik krzykliwy, który czasami pokrzykuje w tamtej okolicy… ale nie jestem pewien. Może przeczyta to ktoś, kto umie rozpoznać? Ale jednego jestem pewien: to nie jest Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej.
Lato się kończy ale jeszcze nie całkiem, tu i ówdzie żniwa, więc nostalgicznie przypomnę kilka obrazków z pól. Jedno miejsce – okolice Balic, pole w pobliżu podejścia do pasa startowego.
Jak to czasami bywa – poszliśmy na spacer z piesami. I spotkaliśmy dinozaura. A w każdym razie coś w tym rodzaju. W moim pokoleniu większość chłopców przynajmniej raz w życiu chciała pokierować taka koparą… Nie wszystkim dano to szczęście… Życie bywa okrutne.