Moje malowanie (a może malarstwo?) to rzecz dość zabawna. Przez dłuższy czas traktowałem to jako sztukę dla samej sztuki, coś jakby sposób przywracania sobie równowagi po całkiem innej pracy zawodowej. W pewnym momencie zauważyłem, że mam dosyć obrazów, żeby pokazywać je ludziom. I całkiem nieoczekiwanie zaczęli je kupować, co bynajmniej mnie nie martwi. Ale kiedy dowiedziałem się, że one są dalej odkupywane i sprzedawane… poczułem, że jestem za pewną granicą. We wrześniu 2019 miałem swoją pierwszą wystawę – bardzo mieszaną, ponieważ zaprezentowałem obrazy z zupełnie różnych kierunków, którymi zajmuję się równocześnie. Trudno mi wybrać, który z nich jest najważniejszy: kiedy za długo maluję rzeczy poważne, jakiś chochlik-stróż podpowiada mi, że nie jestem kapłanem czegokolwiek. W moim świecie jest miejsce na horror, demony i anioły, nagłe ucieczki królików i żyrafy robiące rzeczy typowe dla rozmarzonych żyraf – albowiem jest to świat, w którym cebula ma wartość a słonie są zaraźliwe.
Zapraszam do oglądania…