Kategorie
Fotografia

Spacer po Kielcach

Jestem nieuleczalnie uzależniony od Kielc. To miasto uczy patrzenia.

Kategorie
Historia i kultura

Królewskie Psy – prawdziwie książęcy dwór…

Pod wpływem nastroju i pytań postanowiłem dać inny kawałek Królewskich Psów – było już o paniach na różne sposoby, zatem czas na panów. Na początek bardzo dystyngowana scena dworska…

Rada książęca oceniała człowieka, który przed momentem skończył się przechwalać cudownymi umiejętnościami budowlanymi. Żaden z dostojnych panów nie odwiedzał miejsc wymienionych przez mistrza Lenarta di Roca Nera… zatem nie umieli zweryfikować opowieści i wszystko, co tak elokwentnie przedstawił, pozostawało baśnią. Zresztą czym innym rządziło się życie tu, w książęcym, pięknym Betterweiter nad środkowym biegiem potężnej rzeki Seelow. Wedle prawideł tutejszych człowiek ten zasadniczo był trupem. A że na razie o tym nie wiedział, to i uważał się za przyszłego bogacza. Cóż, ludzie łudzą się a życie jest krótkie…

Na wysokim tronie zasiadał Najjaśniejszy Pan Rorik Dahlbor i rozważał każde słowo rzemieślnika. Pozwolił go tu przyprowadzić z czystej ciekawości i już żałował. Ta sala powinna pozostać niedostępna dla ludzi z gminu, bez względu na ich uzdolnienia. Zdolni mogli dekorować ściany, mniej zdolni zamiatać. Na tym koniec. Gotowi sobie jeszcze wyobrażać, że mają tu cokolwiek do powiedzenia. No, zrobi się porządek z tym prostakiem, jak tylko wykona pracę. Zresztą… może wcale jej nie wykona i zostanie sprawiedliwie ukarany. Tak wielkie przedsięwzięcie musiało wabić złodziei. Możliwe, że teraz kłania się przed księciem największy ze wszystkich. Kradli. Wszyscy kradli wszystko. Wieszanie nie pomagało, zresztą kat też kradł pieniądze na powróz i pobierał łapówki od rodzin skazańców za wydanie ciał lub mniej bolesny przebieg egzekucji. Do tego bezczelnie myśleli, że ich władca nie podejrzewa rozmiaru tego potwornego złodziejskiego układu, w którym utonęło państwo. Tak to jest, jeśli książę z dobroci serca pozwoli zapomnieć poddanym, do kogo należy kraj. Rorik Dahlbor uważał się za łaskawego pana, niemniej nawet najłagodniejszy władca musi przypominać poddanym o obowiązkach. A egzekucja dobrze zapadała w pamięć.

Architekt skończył i ukłonił się. Władca z wysokości tronu nie zaszczycił go ani jednym słowem – gestem kazał mu wyjść i zwrócił się do namiestnika górnego dorzecza Verty.

– Von Wreschau, twoja głowa w tym, żeby poradził sobie z budową. Oczekuję szybkiego raportu i efektów, więc ruszaj od razu.

Po wyjściu obydwu mężczyzn Dahlbor przez chwilę siedział nieruchomo. Rozmyślał o planie na wypadek klęski całego przedsięwzięcia. Człowiek rozważny szykuje się wcześniej na trudności. Ścięcie pana von Wreschau w takim wypadku należało raczej wkalkulować jako korzystny ruch kadrowy. Inaczej rzecz wyglądała z zadaniem, na którym prawdopodobnie się wyłoży. Budowa kanału łączącego dwa dorzecza powinna zostać ukończona za wszelką cenę. Niechętnie przyznał sam przed sobą, że kluczem do sukcesu pozostaje architekt. Całe przedsięwzięcie, które mogło uwolnić handel Betterweiter od uciążliwej kontroli królewskiej i ceł w Magasparton, wisiało na jednym człowieku. Architekt, też coś. W łbach się prostakom przewraca. Zanim zaczęli wznosić katedry, nazywał się jeden z drugim mistrzem budowy i puchł z dumy, gdy go tytułowano panem majstrem zamiast zwyczajowego: Ej, ty tam! A teraz przybierają szumne tytuły i ośmielają się gadać w obecności książąt. I pewnie jeszcze wyobrażają sobie, że nikt ich nie zastąpi… Książę Rorik skrzywił się. Nie lubił katedr… kosztowały, dawały bezpodstawne poczucie wartości pospólstwu… Same wady. Architektów też nie lubił… ani żadnych majstrów. A teraz potrzebował kilku takich ludzi na wszelki wypadek.

– Von Rippe, znajdziesz paru takich, którzy będą stale towarzyszyli temu tam… – gestem pokazał drzwi, za którymi zniknął architekt wraz ze swoim protektorem – Mają patrzeć mu na ręce, rozumieć wszystko i w razie czego zastąpić. I pilnować. Jeśli ukradnie cokolwiek, chcę to mieć zapisane. Ale bez mojej wiedzy nie wolno go ruszać.

Inne fragmenty powieści można znaleźć tu: Królewskie Psy – Ręka i pół królestwa.

Kategorie
Fotografia Historia i kultura

Kielce i balkony

Kieleckie balkony zasługują na osobną rozprawę, zawadzającą z jednej strony o okoliczne odlewnie żeliwa takie, jak na przykład zakłady w Stąporkowie a z drugiej – o dalekie krainy w rodzaju Wiednia czy Paryża…

Brzmi śmiesznie, bo Stąporków łatwo zrozumieć ale skąd ten Paryż?

Otóż wszystkie te odlewnie okoliczne pilnie śledziły światowe trendy, kupowały najmodniejsze katalogi wiodących producentów, wzorniki udostępniane na wystawach rzemiosła… A następnie bezczelnie skopiowały i sprzedawały jako własne. Tym sposobem niewielka odlewnia w Stąporkowie oferowała wyrób dokładnie taki sam jak czołowe europejskie wytwórnie zatrudniające najznakomitszych plastyków w charakterze projektantów. Projektanci nic z tego nie mieli… nasi przodkowie – owszem: dostęp do świetnych wzorów. Z naszego punktu widzenia piractwo i kradzież dorobku intelektualnego, ówczesnego standardowa metoda pozyskiwania dobrych wzorów…

Jakby na to nie patrzeć mamy w Kielcach mnóstwo pięknie zachowanych zabytków tego typu, właściwie całe stare Kielce wyposażono w tego typu dodatki budowlane.

Ciekawe co by było, gdyby nasi lokalni producenci zechcieli płacić polskim twórcom za opracowywanie oryginalnych wzorów?

Może mielibyśmy na ulicach więcej Wyspiańskiego, Malczewskiego czy innych znakomitości? Może wielu młodych artystów miałoby przynajmniej podstawowe środki utrzymania na początku kariery… Może, może, może… jest w tym coś z podcinania gałęzi, na której się siedzi.

To poniekąd dziedzictwo polskiej biedy – bo wprawdzie mieliśmy bardzo wielu bogaczy, ale mieliśmy też dość powszechną nędzę. Mówiąc o nędzy mam na myśli nie realny brak środków do życia, co pewien sposób gospodarowania: oszczędzanie przez podkradanie komuś, kogo można okraść bezkarnie.

Niestety takie dziedzictwo daje się u nas zbyt często we znaki …

Kategorie
Fotografia Historia i kultura

Kielce – Pałacyk Zielińskiego…

Ciąg dalszy spacerów po starych Kielcach. Pałacyk Zielińskich wklejony między park i wzgórze zamkowe.

Nanusia woli park, bo wn można szczekać na kaczki. Ale, że my nie umiemy porządnie szczekać, to pałacyk Zielińskich nam odpowiada.

Kategorie
Fotografia Historia i kultura

Kościół Długoszowy w Raciborowicach

 

Dolina Dłubni trochę się zmienia i nie podobają mi się te wszystkie zmiany… ale trudno, właściciele pól nie mogą dostosowywać się do moich potrzeb spacerowych zaspokajanych raz na jakiś czas. Raciborowice zmieniają się w mniejszym stopniu. A przynajmniej kościół uniknął jakichś dziwnych modyfikacji. Ile razy tam jestem- tyle razy przypomina mi się jego fundator… Jan Długosz był dziwną mieszanką cech. Oszczerca splątany z historykiem, choleryk ze zdyscyplinowanym i surowym wychowawcą królewskich synów, karierowicz w epoce łapówek z hojnym fundatorem budynków użyteczności publicznej. Złe strony jego charakteru można wybaczyć kiedy się patrzy na dokonania. No i trzeba przyznać, że miał gust. Gotycki, surowy i dobry. 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kategorie
Fotografia Historia i kultura

Hel – Bateria Laskowskiego

Właściwie nie jest to spacer po militariach. W połamanych pozostałościach pierwszego stanowiska Baterii im. H. Laskowskiego trudno dopatrzyć się czegokolwiek regularnego. Pogoda tez nie sprzyjała robieniu efektownych zdjęć. A jednak… strasznie mnie ciągnęło do tego miejsca, zwłaszcza w nieciekawą pogodę. W jakiś sposób wszystko było na miejscu. Stanowisko dział 152mm Bofors, które we Wrześniu ’39 upokorzyły pancernik Schleswig-Holstein zostało zniszczone w tzw. „tajemniczych okolicznościach” w 1946 roku. Wynik tego niezwykłego pojedynku artyleryjskiego był dosyć dziwny: załoga pancernika dysponującego o wiele większą siłą salwy oberwała – chociaż nie był to cios druzgocący – i nie zdołała trafić w statyczny cel, odpłacić za cios. Załoga czterodziałowej Baterii H. Laskowskiego nie mogła zniszczyć pancernika 47-kilogramowymi pociskami, mimo to zmusiła go do ukrycia się w porcie, poza zasięgiem polskiego ognia. Bateria skutecznie trzymała niemieckie jednostki na dystans.

W 1946 roku potężna eksplozja rozwaliła pierwsze stanowisko, położone i zamaskowane na wydmach. Przyczyny eksplozji nie udało się ustalić (co w wojsku jest sprawą dosyć niezwykłą), wykorzystano ją jednak aby zasłużone w bojach Boforsy wysłać na emeryturę do muzeum (jako niepewne) i zastąpić 130-milimetrowymi działami made by USRR czyli słusznymi politycznie. Rozbite stanowisko zostawiono i wedle przedwojennej dokumentacji zbudowano nowe, skrajne. Granicę dawnego brzegu pokazuje dzisiaj resztka falochronu. Zapewne da się z tego zrobić jakąś ciekawą historię.

Kategorie
Ilustracja

Dziwny Zamek – wieża zainteresowań

Dopadła mnie na skrzyżowaniu dróg infekcja i rozkosznie spędzam sobie dni na błogim kaszlu i delektowaniu się cherlaniem wyczynowym, ale ile można?
Nie starcza mi wprawdzie możliwości na większy format no i branie farbek do łoża boleści nie jest czynem akceptowalnym w małżeństwie ale wpadła mi w rękę tekturka 20 cm x 8 cm.

Zacząłem się zastanawiać nad przeznaczeniem tej tekturki.

Padło na dziwny zamek – tym razem postanowiłem zrobić tylko malutkie ćwiczenie.

Jak wiadomo szanujący się Gargamel mieszka i eksperymentuje w zamku albo przynajmniej wieży.
Taka wieża wskutek dziejących się w jej wnętrzu magiczności nasiąka magią i nabiera pewnych cech właściciela, zwłaszcza, gdy udziela schronienia kolejnym pokoleniom Gargamelów. Aż w końcu przychodzi ta chwila, gdy wieża otwarcie przyznaje się do posiadania własnych zainteresowań i wbrew właścicielowi obijającemu się w pokoju na ostatnim piętrze zaczyna się rozglądać po świecie z życzliwym zaciekawieniem.

Postanowiłem poszkicować sobie tę chwilę.

Kategorie
Ilustracja

Dziwny Zamek nr 1

Zawsze podobały mi się scenerie do gier i filmów animowanych ale nie myślałem o tworzeniu czegoś w tym stylu. Ostatnio jednak nachodzą mnie dziwne wizje. Coś jakby zamki z plasteliny wykręcane przez dziecko a następnie potraktowane jako wzór dla budowniczych.

W średniowieczu zamiast rysować wizualizacje wykonywano model budowli, oczywiście wtedy, gdy budowla była kosztowna i prestiżowa. Nikt wówczas nie umiał wykreślić perspektywy, dopiero odkrywano jej zasady, poza tym papier w dużych arkuszach pozostawał nieznany  a pergamin nie osiąga takich formatów jakich potrzeba do efektownego rysunku… zatem pozostawał model 3d medieval level czyli wystrugany z drewna, wosku i różnych innych materiałów.
Taki model pokazywano fundatorowi niejako symbolicznie. Jeśli przyjął to  zlecał budowę. 

Miałem  kiedyś obrazoburczą myśl, która przychodzi do głowy tylko wtedy, gdy człowiek przesadnie objedzony leży z kotem na brzuchu… mianowicie wyobraziłem sobie, że taki wymuskany woskowy model przeznaczony dla króla wyjęło dziecko architekta ze skrzynki i zaczęło się bawić. A potem schowało słysząc nadchodzącego ojca ze służbą. Ojciec nie zaglądał do skrzyni, bo wiedział co tam schował wczoraj a spieszył się do króla. Kazał pachołkowi wziąć i zanieść na zamek przed sobą. Doczekał do audiencji, kazał otworzyć, ale sam stał z boku i patrzył z niepokojem na królewskie oblicze. A król się zachwycił i powiedział: TEGO JESZCZE NIE BYŁO, CHCĘ TAKI ZAMEK! BUDUJCIE! Dopiero wówczas architekt spojrzał… ale już było za późno. Trzeba było realizować model, który tak urzekł Jego Wysokość.

I zacząłem to rysować.

Tak narodził się pierwszy z Dziwnych Zamków. A rysunek obok to jego wstępny koncept, który zrealizuję w nieco innej wersji, bo tu narysowałem go z boku zapaćkanej kartki w zeszycie.

Kategorie
Ilustracja

Dziwny Zamek nr 2 aka Strange Castle nr 2

Może to trochę dziwne, że najpierw pokazuję Dziwny Zamek nr 2 a dopiero potem jego poprzedników. 

Ale to jest Dziwna Seria i niejedna dziwność uchodzi w ramach przyjętej konwencji.
Dziwne Zamki są poskładane z autentycznie występujących elementów architektury. I do tego poskładane z sensem i logiką obowiązującą ich budowniczych. Absurd w tych konstrukcjach pochodzi ode mnie – bo jestem złośliwcem.
Niemniej – jest to absurd zgodny z epoką, w której powstała katedra w Beauvis, zbyt wysoka i smukła, by ustać na własnych fundamentach.
Ten zamek zawdzięcza sporo Godzinkom księcia de Berry, niemieckim domom mieszczańskim z XV wieku, Malborkowi itd.
I jak widać – stoi, bo papier wszystko zniesie.

I jeszcze jedno: początkowo nie miałem zamiaru dodawać schodów do zamku ani przedmościa.
Wejście do zamku miało sobie wisieć gościnnie otwarte dla wchodzących i wychodzących 5 metrów nad ziemią. Ale wypadki ostatnich dni przekonały mnie, że schody muszą być, bo muszą.
Jest w schodach piękno szczególne i magia, które widać dopiero po pozbawieniu schodów funkcji użytkowej. To mistyka drabiny Jakubowej.
I dlatego postanowiłem dorysować przedmoście i schody. Nic to, że nie ma mostu. Gdyby był to przedmoście jest pod takim kątem, że się z nim minie o włos – jak służbowy kierowca z ciężarówką z przeciwka.

 

 

 

 

 

 

Kategorie
Fotografia Historia i kultura

Kościół Bożego Ciała

Dzień jak co dzień czyli pogoda całkiem niekatalogowa i bez szans na zdjęcia do prospektów reklamowych.

Co ciekawe – takie światło mamy przez większość roku a bardziej spektakularne zdjęcia wymagają rozmaitych  akrobacji w rodzaju fotografowania nocą z drabiny i w podczerwieni. Jak sobie to wszystko jeszcze raz uświadomiłem, to zabrałem aparat na spacer. Celowo – bo to szare niewyraziste światło idealnie pokazuje kilka cech charakterystycznych dla naszego krajobrazu.

ego Ciała