Wizyta u prof. Chromego

  • 2017-05-01 017 s
  • 2017-05-01 018 s
  • 2017-05-01 019 s
  • 2017-05-01 020 s
  • 2017-05-01 021 s
  • 2017-05-01 022 c-b s
  • 2017-05-01 023 c-b s
  • 2017-05-01 026 s
  • 2017-05-01 029 s
  • 2017-05-01 030 s
  • 2017-05-01 045 s
  • 2017-05-01 048 s
  • 2017-05-01 049 s
  • 2017-05-01 050 s
  • 2017-05-01 074 s
  • 2017-05-01 140 c-b s
  • 2017-05-01 140 s
  • 2017-05-01 141 c-b s
  • 2017-05-01 142 s
  • 2017-05-01 143 s
  • 2017-05-01 149 s
  • 2017-05-01 156 c-b s
  • 2017-05-01 157 c-b s
  • 2017-05-01 158 c-b s
  • 2017-05-01 159 c-b s
  • 2017-05-01 160 c-b s
  • 2017-05-01 161 c-b s
  • 2017-05-01 167 s
  • 2017-05-01 068 s
  • 2017-05-01 069 s
  • 2017-05-01 070 s
  • 2017-05-01 071 s
  • 2017-05-01 072 s
  • 2017-05-01 075 s
  • 2017-05-01 076 s
  • 2017-05-01 051 s
  • 2017-05-01 052 s
  • 2017-05-01 053 s
  • 2017-05-01 054 s
  • 2017-05-01 055 s
  • 2017-05-01 056 s
  • 2017-05-01 057 s

Wybraliśmy się na spacerek do Parku Decjusza. W parku, jak to w parku – stał sobie pawilonik wystawowy prof. Chromego. No i się zaczęło. Obleźli nas spatynowani artyści, owce z kamienia i brązu, kolarze z anoreksją przypominający demony z japońskich legend, stanęliśmy pod baranami, zatańczyły żurawie, z ziemi wylazły czyjeś ręce… artysta widać ukatrupił  nie do końca i przysypał płytko… jednym słowem – bardzo udane popołudnie.

                 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.