– Dawno mnie nie było. – oświadczyła Nanusia wyłażąc na dywan z kanapowej norki.
– Faktycznie. Całe pół godziny. – Odpowiedziałem z wyżyn fotela. Studzenie psich wyobrażeń to ważna część szefowania psio-ludzkim stadem, a że ja nie chcę kłócić się z pieskiem o władzę, to zawczasu stosuję takie sztuczki. – Co cię sprowadza aż tutaj?
– A… bo… pomyślałam sobie, że jakbyś nie mógł sobie poradzić z jakimiś psimi ciasteczkami, to ja mogę się przydać. – spojrzała mi w oczy z gotowością do poświęceń.
– Pamiętam o tobie i w takiej kryzysowej sytuacji na pewno cię zawołam bez wahania. – podrapałem psi boczek.
– To dobrze. Bo ja tu jestem. – wywróciła się brzuchem do góry. – I czuję się opustoszała…
To było całkiem nowe sformułowanie ale akurat w przypadku Nanusi łatwo zgadnąć, o co jej chodzi. Nasza psina nie ma zbyt wielu wymagań czy nieoczekiwanych aspiracji. Lubi biegać po polu w psim albo naszym towarzystwie, bawić się z kotami w domu, jeść i spać – w sumie to prosta i skuteczna recepta na szczęście.
Aż szkoda, że oprócz szczęścia jest na świecie taki dopust boży jak waga i pan doktor, który upiera się, że Nana powinna ważyć o półtora kilo mniej.
Dotknąłem delikatnie kulistego brzuszka.
– Nie wygląda na bardzo pusty…
– No wiesz… wyglądać a być… albo nawet czuć się… to takie różne pojęcia…
Kiedy pies zaczyna filozofować – sytuacja staje się poważna i lepiej szybko ją opanować zanim dojdzie do namiętnych spojrzeń pełnych głodu i wierności. Postanowiłem zmienić temat… ale nie za bardzo.
– A co to takiego? – złapałem wyraźną fałdkę nad ogonkiem.
– To uroda. Odpowiedziała Nana przewracając się na brzuch, żebym mógł się bardziej napawać tą… urodą. Uzbierało się jej sporo przez zimę. Postanowiłem nie rozmawiać o niej wprost.
– Wiosna się zaczęła. Będziemy teraz częściej jeździć za miasto. Będziesz biegać po polu, straszyć bażanty i namawiać sarny na zabawę.
– Super! – pomerdała żywo ogonkiem i znowu przewróciła się na plecy. Sarny nigdy nie rozumiały, dlaczego Nana biegnie za nimi i szczeka ale nie ustawała w wysiłkach.
A ja dyskretnie nie wspominałem, że jak się biega, to się chudnie. Po co narażać pieska na konflikt między przyjemnością i urodą?
3 odpowiedzi na “Uroda w sadełku”
Przejęłam od Egonka pogląd na pogodę – każda jest znakomita, żeby iść na dłuuugi spacer. Teraz przejmuję od Nanusi pogląd na urodę – po co tracić wagę, tfu, chciałam powiedzieć urodę!
Księżna Izabela Czartoryska miała piegi, co w jej epoce było katastrofą estetyczną. Z tego powodu nosiła suknie wydekoltowane i odkrywające ramiona oraz lansowała całkiem praktyczną tezę: KOBIETA POWINNA ODSŁANIAĆ TWARZ TAM, GDZIE JĄ POSIADA.
Nie pamiętam, w której książce to było opowiedziane, ale raczej mam ją gdzieś na półce.
Nanusia sama nie czyta książek, ale Pumiasta grzebie po półkach i mogła coś psu przeczytać. To by wyjaśniało pochodzenie Nanusiowych teorii estetycznych… bo psy na ogół nie bawią się w teorie.
Znam Nanusię osobiście i sądzę, że musiałaby duuużo biegać, żeby bardzo stracić na urodzie, więc na razie nie ma się co martwić:)