Pochwalę się. Dostałem akwarelki na gwiazdkę. Co prawda już się chwaliłem ale to było reprodukowane telefonem. Wypróbowywałem je w wolnej chwili między jedzeniem (Święta!) głaskaniem kotów i strzelaniem im gumką (Taro! – A raczej: hip-hip-Taro!) i uspokajaniem Nanusi zestresowanej petardami.
Było to pouczające doświadczenie, albowiem:
- zdołałem nabyć papier akwarelowy w okresie świątecznym
- udało mi się kupić taśmę klejącą papierową do klejenia na mokro w Kielcach
- naciągałem papier na deseczce do mięsa zamiast jakiejś podkładki.
Niezależnie od wszystkich pozaakwarelowych okoliczności – maluje się nimi szalenie przyjemnie.