Kategorie
Fotografia Zwierzaki

Kuchnia pod Psem – sarnina na słodko

Przedstawiam kolejny przepis na sarninę – tym razem na słodko.

To typowe danie sezonowe, delektować się nim możemy tylko na przełomie kwietnia i maja – należy jednak robić to z wielką ostrożnością, o czym poniżej.

Składniki:

1 łąka blisko zarośli i lasu, za to niezbyt blisko domów
my i aparat – dowolny, byle poręczny
1 pies – ale do potrawy nadaje się tylko pies dobroduszny i słabo biegający a przy tym posłuszny.
odrobina szczęścia
dużo siły woli
reszta składników sama wylezie przy dodaniu odrobiny szczęścia

Sposób przyrządzania:
Idziemy na spacer. Rozglądamy się uważnie i pilnujemy psa. Jeśli pies zacznie wskazywać coś w krzakach, trzymamy go blisko siebie. Idziemy w tamtą stronę ostrożnie. W razie natrafienia na sarninę na słodko robimy zdjęcia i wycofujemy się sprawnie – maluch do tej pory spotkał w życiu tylko mamę i nie wie, co jest niebezpieczne, może przyjść do nas lub do psa a nie wiadomo, co zrobi pies. Nie dotykamy go – tu potrzebna jest siła woli, bo to słodziak, jakich mało – ponieważ sarenka nie ma własnego zapachu a jeśli ją pogłaszczemy, to zostawimy jej własny zapach, po którym znajdą ją drapieżniki. I tyle.

Kategorie
Fotografia Zwierzaki

Kuchnia pod psem – sarnina na szybko

W związku z nadejściem odpowiedniej pory roku mamy zaszczyt (jako zespół psio-ludzki) zaprezentować przepis na znakomitą sarninę na szybko. Jest to jeden z dwóch przepisów na sarninę godnych cywilizowanego człowieka.  

Składniki:

1 łąka położona obok lasu i zarośli, najlepiej pachnąca ziołami, co zapewni właściwy aromat potrawy.  Nadaje się do przepisu  w godzinach porannych lub popołudniowych.
1-4 psy o pogodnym usposobieniu, najlepiej wolnobieżne
1-6 względnie ludzkich człowieków (Szyszki i produkty szyszkopodobne – wykluczone jako toksyczne i psujące smak potrawy)
co najmniej jeden aparat, najlepiej z obiektywem 300mm

Przyrządzanie:

Idziemy względnie cicho po trawie, z aparatem w garści i psią częścią zespołu puszczoną swobodnie. Obserwujemy psa. Jeśli nastroszy uszy w konkretnym kierunku – szykujemy aparat. Kiedy pies poleci naprzód a w krzakach zaszeleści coś dużego – bierzemy się do przyrządzania. Gotowa potrawą delektujemy się w domu.

Kategorie
Fotografia Zwierzaki

Wpływ bobra na fotografię

Bóbr, jak wiadomo, jest zwierzęciem pływającym. To oznacza, że wciąż pływa, wypływa skądś… A, żeby wypłynąć – musi wpływać. To nie może zostać bez skutków czyli tzw. wpływu i daje się zauważyć, że bóbr wpływa też na fotografię. Na moją bóbr wpływa bardzo mocno a to nie byle co, bo taki dobrze wypasiony zwierzak waży 20 kg, więc zdjęcie pod wpływem bobra nabiera ciężaru gatunkowego. Zapraszam na małą porcję fotografii pod wpływem bobra czyli architektury krajobrazu według gryzoni. Temat wiodący: woda, drewno, drzewa.

 

Kategorie
Fotografia Zwierzaki

Uwaga! Wiosna w toku!

Pojawiły się pierwsze kwiatki nad Sudołem. Z nor wylazły drapieżniki wodne i zamoczyły ogon. Aż strach pomyśleć, co to będzie dalej.


Kategorie
Zwierzaki

Kalendarzowy pies wiosenny

 Pies to ważne narzędzie pokazujące pory roku. Porę roku możemy odczytywać zarówno z kolorów psa jak i rozmaitych elementów sygnalizacyjnych rozmieszczonych tu i ówdzie.

Co najważniejsze – korzystamy z nich całkowicie intuicyjnie i nie musimy zdobywać w tym celu specjalnych certyfikatów czy uprawnień.

Kto nie wierzy, niech sam sprawdzi: na jednym obrazku jest pies wiosenny, na drugim pies z końca wakacji. Dla tych, którzy odgadli – najserdeczniejsze Nanusiowe: Pies Ci Mordę lizał!

Kategorie
Fotografia

Przedwiośnie fotograficzne czyli co robić, kiedy nie ma co robić?

Pies dość skutecznie wyznacza mój krąg zainteresowań fotograficznych – raczej nie zrobię psychologicznego portretu tam,
gdzie Nanusia lubi łazić i taplać się w błocie. Muszę brać to, co dają czyli zainteresować się wyciskaniem czegoś z tematów, z których już raz wszystko wycisnąłem.
Czasami nie ma wyjścia i łapię w szkiełko rzeczy, które mi się nie podobają, jak na przykład budowę osiedla na terenie podmokłych łąk. Cóż – „Ufajcie memu szkiełku i oku, nic tu nie widzę dookoła” – tyle, że oko i szkiełko jest właśnie po to, aby coś zobaczyć.

Pogodę też mam taką, jaka się trafi. Dzisiaj wiało. Chmury zasuwały po niebie na zmianę ze słoneczkiem, deszcz padał i przestawał, zanim włączyłem wycieraczki w samochodzie albo zanim włożyłem czapkę… a światło do zdjęć było dosyć efektowne. Co niniejszym wykorzystałem, chociaż wolę w takich warunkach fotografować port rybacki w Jastarni.  Ale jak jest dobre światło to i dźwig na niechcianej budowie dobrze wygląda. 

 

Nana uważa, ze taka pogoda jest super, bo pies nie musi ruszać łapami, żeby czuć pęd powietrza na nosie.

Poza tym okazało się, że nad Sudołem gospodaruje kolejna bobrowa rodzinka. Powstały nowe tamy, podniósł się poziom strumieni i przybyło kolorowych kaczek na rozlewiskach.

Spotkałem też panią, która twierdzi, że bobry to szkodniki. Nie przekonał jej argument, że regulują poziom wód w okolicy, a tworząc mokradła mają znaczący wpływ na lokalny klimat – pani zakrzyczała mnie, twierdząc, że ona się zna, bo jest w podstawówce nauczycielką przyrody. Niech wszyscy święci mają w opiece jej uczniów – niezłego bełta w głowach zrobi im ktoś, kto idąc po ostoi zwierząt wodnych widzi tam tylko brudne błoto.

Ale jest nadzieja – otóż pani powiedziała też, że bobry są szkodnikami, bo rolnicy tak mówią. Jako wnuk iluś-tam pokoleń rolników wiem, że szanujący się gospodarz uważa za szkodnika wszystko, co wlezie na jego pole i nie należy do niego – zatem może i ta pani nauczycielka (która spacerowała po czyjejś łące) zostanie zaliczona do grona szkodników wraz z bobrami, pogoniona przy użyciu wideł i znajdzie schronienie w bobrowym żeremiu. Trzeba mieć nadzieję. 

Póki co kusi mnie okropnie wycieczka po strumieniu.
Prawdę mówiąc zaliczyłem coś w tym rodzaju – grunt był tak miękki, że osiadł pod moim cielskiem na przeprawie i utknąłem po kolana. Przez chwilę poczułem się jak Bear Grylls…

ps. Dzisiaj wciąż odbieram komunikaty w stylu: „w miejscowości X piździ jak w kieleckim”. Jako gość wychowany na Kielecczyźnie czuję się w obowiązku wyjaśnić: takie stwierdzenia są wytworem ignorancji. Tamże nie piździ bardziej niż w innych rejonach Polski, zaś użytkownicy tej magicznej formuły nie wiedzą, iż  przysłowie brzmi: „piździ jak w kieleckim dworcu”. Wzięło się to stąd, że dosyć ruchliwy kielecki dworzec miał maleńki po-carski budynek z mikropoczekalnią, a do tego od zachodu dochodziło się do niego nad torami bardzo wysoką kładką o długości około stu metrów. Ten, kto wykonał taki spacerek w wietrzny dzień miał powody do narzekania a poczekalnia dworcowa nie poprawiała humoru. W latach 60-tych XX wieku stary dworzec zastąpiono dużym modernistycznym budynkiem z podziemnymi przejściami zaś pod koniec lat 70-tych zburzono kładkę. Obecnie w Kieleckiem już nie piździ – przeniosło się na parking nad Dworcem Kraków Główny Osobowy.

Kategorie
Fotografia

Rano – póki co – jest mrozik…

Poszliśmy z Naną szukać – ona szukała wiatru w polu a ja zdjęć.
Wiatru  nie było, zdjęcia się znalazły.

Myślałem, że po wczorajszym ociepleniu Sudół będzie płynął, ale lód miał około 6 cm grubości, więc spokojnie mogłem iść po potoczku.

W pewnym sensie było to pójście na lody – takie do sfotografowania.