Na wiejskiej ulicy zebrali się tłumnie,
by się ścigać: kto dalej zajedzie na trumnie
Jedni to towarzystwo dosyć rozproszone:
ciągną razem, lecz każdy ciągnie w swoją stronę.
Drudzy zwarci podążą bezmyślnym pochodem
za wodza przewodem drepcząc kaczym chodem.
Wśród ich kłótni metoda wspólna jasno błyska:
brak im chęci do pracy – więc robią igrzyska!
W Polsce jest mnóstwo spraw źle działających, wymagają one szybkich działań naprawczych ze strony kompetentnych władz. Tyle, że do władzy wpychają się ludzie niekompetentni a władzę wykorzystują do ucieczki od odpowiedzialności za własne decyzje. Zamiast rozwiązać problem opieki zdrowotnej, czekania latami na rozprawy sądowe, dżungli przepisów i samowoli urzędniczej, nieopłacalności pracy, szkoły, która pozbawia dzieci szans zamiast im te szanse dawać itd… (nie skończy się wyliczanka zaniedbanych ale palących problemów, które wszystkim Polakom odbijają się czkawką) – urządza nam się za nasze podatki obchody ku czci poległych i zmarłych, które służą głownie pokazaniu, ze urzędnik państwowy to kapłan pamięci zmarłych a nie człowiek odpowiedzialny za funkcjonowanie żyjących.
Granie martwymi ludźmi po staremu ma się dobrze. Daje zyski, posady, poczucie własnej ważności. Kiedyś istniało pojęcie hieny cmentarnej – czyli gościa żerującego na zmarłych. Dzisiaj nikt tego tak nie nazywa. A szkoda.