Co by było, gdyby Kiwi miały kolorowe piórka?
Postanowiłem sprawdzić. Na razie eksperyment z pastelami jest dosyć ostrożny – używam wszystkiego, co mam ale nie zmieniam za bardzo natury… Ot, barwna głowa wzorowana na kolibrze… trochę migotania…
Tag: pastela
Kiwi – reaktywacja.
Po licznych przygodach, o których może kiedyś napiszę książkę, wracam do pracy.
Na początek kiwi.
Jak wiadomo: człowiek człowiekowi wilkiem a kiwi kiwi kiwi… z tym, że „kiwi” to może być czasownik, zatem kiwi kiwi kiwi kiwi – lub kiwił, jeśli to czas przeszły. Zabawę zacząłem od wersji typowej kolorystycznie i na czarnym kartonie ale planuję trochę pobawić się kolorami a efekty zamieszczę, jak tylko będą gotowe. Bo niby dlaczego Kiwi nie może mieć barw pawia albo ryb z Pacyfiku?
Chimera znana z mitologii greckiej miała ciało kozy, ogon węża, głowę lwa i wbudowane urządzenie zapalające – ziała ogniem, o czym atakujący ją wojownicy dowiadywali się na moment przed śmiercią.
Przeszła do mitologii jako symbol stworzenia niemożliwego – biolodzy do dziś nazywają jej imieniem organizmy mające dwa rodzaje DNA.
Jednakże wyobraźnia ludzka to nie biologia, tu wszystko może się wydarzyć.
Wyobraźnia ludzka jest chimeryczna.
Nie da się ukryć, że ja jestem człowiekiem, co wystarczy za usprawiedliwienie dla tworzenia w wyobraźni różnego rodzaju hybryd – w ten sposób narodził się pomysł cyklu pod zbiorczym tytułem „Chimery”.
Wszelkiego rodzaju eksperymenty artystyczne mają na celu sprawdzenie, co się wydarzy? Co zrobi na nas wrażenie?
Pewnego dnia pomyślałem sobie, że syrena – pół-kobieta, pół-ryba to także pewien rodzaj chimery międzygatunkowej. Pytanie brzmi: jak mogłaby wyglądać? Czy byłaby kolorowa, niczym ryby z rafy koralowej? Czy byłaby szczupła niczym lekkoatletki, czy też przeciwnie: przypominałaby stworzenia ograniczające straty ciepła przy pomocy tkanki tłuszczowej, takie jak foki, wieloryby czy manaty (zresztą nazywane przecież syrenami)?
Wyobraźnia raz popędzona w tym kierunku zaczęła podsuwać mi coraz dziwniejsze zestawienia i kształty. Na początek postanowiłem zestawić precyzyjny rysunek brązowym tuszem z suchą pastelą dostarczającą świetlistych i jaskrawych kolorów na szarym kartonie.
Ale wybór techniki to pierwszy krok, prawdziwym wyzwaniem jest wybór przedmiotu.
Jak wygląda syrena dzisiaj? Grecka była pół-ptakiem pół-kobietą, rzymska przypominała syrenkę warszawską. Na szczęście nie muszę się ograniczać tradycją, gdyż nie jestem ani Rzymianinem, ani Grekiem ani nawet warszawiakiem…
Mogłem bez skrępowania tworzyć własną wersję – o dowolnym stopniu dosłowności.
Ręka jest poniekąd firmowym znakiem istot człekokształtnych ale czy ręce syreny powinny przypominać nasze – dostosowane do pracy – czy też raczej zwierzęce dostosowane do chwytania ofiar? Jaką głowę powinna mieć syrena? Nie oszukujmy się – uwodzicielska twarzyczka przydaje się syrenie do polowania na żeglarzy stęsknionych za towarzystwem, nie na ryby. W czasach potężnych stalowych statków syreny z kobiecą głową wyginęły z głodu z powodu nie zauważania ich kusicielskich walorów przez potencjalne ofiary. Przetrwać mogły tylko i wyłącznie te, które dietę oparły na bardziej dostępnych stworzeniach morskich niż marynarze i turyści. Poza tym głowa wyposażona w potężny dziób wcale nie wyklucza polowania na brzegu – po prostu plażowicza trzeba porwać zamiast skusić. Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że współczesna syrena winna mieć głowę odmienną od mitycznego wzorca.
Współczesnej syrenie przydałyby się również pułapki świetlne takie, jakie mają ryby głębinowe – ostatecznie coś się może złapać i na taką wędkę…
Powstanie jeszcze wiele syren i chimer.
Ten pomysł kusi mnie niczym syreni śpiew.
Koliber
Wracam do pastelek. Spodobały mi się kolibry a do ich namalowania właściwie żadna technika nie jest wystarczająco jaskrawa – z wyjątkiem suchej pasteli.
Zatem zrobię serię koliberków przed tematem naprawdę wymagającym, którym jest, była i będzie cebula.
Dawno dawno temu we Włoszech, może we Florencji a może w Weronie, żyły sobie dwa potężne, możne arystokratyczne i bardzo liczne rody Rattonich i Gattich. Dzieliła je odwieczna i silna nienawiść oraz rozlew krwi.
Nienawiść wciąż przybierała na sile, bo padały ofiary, ile razy jakiś Gatti spotkał kogoś z Rattonich. Ulice miasta wciąż rozbrzmiewały odgłosami walki i spływały krwią.
Czy to się skończy, kiedy Romeo Gatto spotka Julię Rattone ? A może przybędzie nowy powód do wojny?
Ale na razie młodzieńcy z obu stron mają rendez-vous w krzywej uliczce… przypadkowe, za to brzemienne w skutki.
Kto to wie…
ps. To akwarela i kredka akwarelowa
Manifest Cebulistyczny
Daje się zauważyć w ostatnich latach obojętność tzw. przeciętnego Kowalskiego na sztuki plastyczne. Prawie wszystkie pytania o malarstwo kwituje on zazwyczaj tekstem „JA SIĘ NIE ZNAM”.
Takie wyznanie brzmi niezwykle w społeczeństwie, w którym KAŻDY zna się na WSZYSTKIM.
Dla większości znanych mi krytyków sztuki to znak obojętności i zagrożenie dla kultury.
Potraktujmy jednak tę postawę jako WYZWANIE i SZANSĘ.
Pokażmy Kowalskiemu dzieło plastyczne, na którym zna się na pewno.
Namalujmy dla niego cebulę.
Każdy może ją ocenić. Każdy zna się na cebuli.
Z malarskiego punktu widzenia przypomnę klasyka: plastyczna wartość cebuli jest taka sama jak plastyczna wartość głowy świętego – ale unikamy kłopotów z ideą. Cebula jest tematem bezpiecznym w kraju procesów o uczucia religijne.
Do tego jako obiekt oferuje wielką różnorodność cech indywidualnych.
Kiedy mąż opatrznościowy w telewizorze przewraca oczami i objawia porażającą prawdę – malujmy cebulę.
Kiedy polityk lub inny zawodowy łajdak głosi wyższość siebie nad kumplami – malujmy cebulę.
Kiedy naród do boju wystąpi z orężem – malujmy cebulę.
Kiedy TV kusi nas podpaskami, które dodadzą nam skrzydeł – malujmy cebulę.
Cebulizm nie jest zjawiskiem nowym – rozkwitł w Niderlandach w okresie wojen religijnych. Holenderscy mistrzowie chętnie skupiali się na malowaniu artykułów spożywczych zamiast ryzykować tematy, w których rzeczoznawcą malarstwa byłby sąd religijny.
Pierwszym polskim protocebulistą był Piotr Michałowski. Po okresie intensywnego oddawania się malarstwu zaangażowanemu w ideę wyjechał w końcu na wieś a jego głównym tematem stały się krowy, które malował jako instrukcję zakupu dla swoich pracowników jadących na targ po bydło. Taka wolta jednego z największych mistrzów pędzla nie może być przypadkiem! Protocebulizm Michałowskiego, znany również jako krowizm, wziął się z głębokiego namysłu i świadomego rozwoju wielkiego mistrza!
Idźmy śladem Michałowskiego i rozwijajmy jego ideę. Największy problem z Ideą Piotra Michałowskiego polega na tym, że rysunki krowistyczne miały całkiem zbędną funkcję użytkową, co uczyło odbiorcę, że obraz służy do Czegoś. A takich użytkowych obrazków mamy dzisiaj na pęczki w naszych skrzynkach pocztowych.
Odetnijmy elementy odwracające uwagę od zasadniczych walorów dzieła.
A zatem: jakie warunki musi spełniać obraz aby spełniał kryteria cebulistyczne?
1. Cebulizm odrzuca wszystkie tematy oprócz martwej natury. Portret, scena rodzajowa, czy, nie daj Boże, akt – zawierają odniesienia do relacji społecznych, historycznych czyli inaczej mówiąc: w Polsce – politycznych. Po ukończeniu obrazu cebulistycznego można zjeść modelkę, co w przypadku aktu prowadzi do wejścia w zbędne relacje z policją i sądem.
2. Cebulizm polega na powszechności – każdy wie, jak wygląda cebula, każdy może ją malować. Próba namalowania cebuli tak, by wyglądała jak coś innego, jest zdradą ideałów cebulistycznych. Możemy namalować cebulę w stylu impresjonistycznym, hiperrealistycznym, kubistycznie, jak Cezanne czy Seurat – byle wciąż została rozpoznawalna jako cebula. Formalne eksperymenty są możliwe a nawet wskazane, pod warunkiem zachowania wierności cebuli. Cebulistyczna cebula ma przemawiać do zwykłego Kowalskiego (a nie tego z filmu „Pingwiny z Madagaskaru”).
3. Cebulistyczna martwa natura zawiera tylko jeden, no najwyżej dwa-trzy obiekty o prostym kształcie. Skomplikowane układy brył czy draperii zaprzeczają idei powszechności cebulistycznej poprzez niepotrzebne komplikowanie tematu.
4. Cebulizm nie zajmuje się czasem i jego upływem – cebula, mimo swej podatności na utratę walorów spożywczych jest dobrem ponadczasowym i pozaczasowym. Po prostu trzeba co jakiś czas iść do zieleniaka ale i tak to robimy, czyż nie?
5. Cebulizm działa w sztukach plastycznych, nie jest jednak możliwy w filmie i literaturze, bo zwykły Kowalski nie czyta książek i nie pójdzie do multipleksu na panoramiczny pełnometrażowy film pokazujący leżącą samotnie cebulę przez 90 minut. Kino moralnego niepokoju udowodniło to nie jeden raz.
6. Cebulizm to nie jest program ucieczki – to program pozytywny. Fundamentem cebulizmu jest namalowanie cebuli, która rozpozna i polubi zwykły Kowalski.
7. Cebulizm zakłada powrót do spraw interesujących każdego (Kto nie lubi jeść? Kto nie widział cebuli?), prostych i podstawowych, bo cebula to podstawa porządnej tradycyjnej zupy.
8. Dyskusja z założeniami ideowymi cebulizmu to zdrada. Ale zdrada założeń cebulizmu nie jest niczym wielkim – do ruchu cebulistycznego nie przenosimy obyczajów politycznych czy religijnych.
Zamiast gadać – malujmy cebulę.
Cebula to podstawa komunikacji!