Kategorie
Ilustracja

Trzy wiedźmy.

Wbrew pozorom nie napiszę nic o Agencji Literackiej Tercet z powieści Małgorzaty Kursy… Będzie o moich obrazach, a dokładniej o Trzech wiedźmach: Pannie Drzewnej, Pannie Lodowej i Pannie Ognistej.

Jak mawiali Rzymianie – omne trinum perfectum – rzeczy potrójne są doskonałe. Przyszedł im do głów ten koncept, ponieważ tak się składa,  że przynajmniej w naszej części świata ludzie myślą trójkami. Kiedy chcemy kogoś opisać – odruchowo podajemy trzy cechy, dalsze dopiero przy zadawaniu większej ilości pytań.  Pisząc czy układając mowę odruchowo planujemy ją w trzech sekcjach, umownie nazwanych początkiem, środkiem i końcem (uczeni naturalnie wyodrębniają inne sekcje – ale najczęściej też po trzy). To samo dotyczy kwestii takich jak architektura, gdzie planuje się budynek, jego otoczenie i wnętrze… właściwie to trójki porządkują też wszystkie inne formy działalności. 

Ja po prostu nie mogłem wyłamać się z tej tradycji i po namalowaniu Panny Drzewnej musiałem jej dołożyć dwie dalsze.

Ktoś mógłby zapytać, dlaczego Drzewna? Co ona ma wspólnego z drzewami poza fryzurą niczym tradycyjna wierzbowa miotła? Ano właśnie… Panna Drzewna wiele zawdzięcza mojej ulubionej Dolinie Dłubni oraz włóczeniu się po lasach.

Kręcąc się w pewne deszczowe wakacje po Górach Stołowych wymyśliłem sobie czarownicę żyjącą na odludziu, w tajemniczym miejscu przypominającym masyw Szczelińca. Ta opowieść doczeka się realizacji, jako, że stanowi istotną część „Królewskich Psów”… ale właśnie wtedy wyobraziłem sobie też temat rusałek. Niby każdy wie, że rusałki wodzące młodych chłopaków na pokuszenie wynaleziono, bo jakoś musiał się wytłumaczyć podrostek przyłapany w krzakach bez portek… ale sama koncepcja leśnej boginki czy demonicy ma w sobie coś prowokującego wyobraźnię.

Stosunkowo łatwo powiedzieć jak one zwodzą czy oślepiają… wielokrotnie spotkałem w lesie słoneczne światło oślepiające poprzez zarośla…

Teoretycznie takie światło powinno informować o kierunkach geograficznych i porze dnia – ale jak trochę sobie pospacerujemy pod światło, to łatwo wleźć w pułapkę w rodzaju bagienka albo takich zarośli, z których łatwo nie wyjdziemy. Stąd wziął mi się pomysł na tło Panny Drzewnej. Zaś jej włosy – cóż, są wierzbowe, rodem z Doliny Dłubni czy Ponidzia. Bez większego błądzenia znajdziemy tam sylwetkę wypisz-wymaluj w tym stylu. To wierzby na rozlewiskach podyktowały mi kompozycję obrazów składających się na cały ten tryptyk.

Plącząc się po podmokłych terenach trochę nasiąknąłem tymi formami i tak narodziła się Panna Drzewna – Ta, Która Zwodzi i Prowadzi W Pułapkę. Przy okazji – w komiksie „Sprzymierzeńcy Ciemności” Francis Burgeon wykreował las tego rodzaju, pełen zarośli, skrzatów i niebezpiecznych stworzeń. Chyba obaj nadajemy na podobnej fali, do tego raczej niezależnie od siebie.

Druga Panna była nieco łatwiejsza do wymyślenia i malowało mi się ją wyjątkowo przyjemnie.

Po prostu chciałem namalować ognistą babę w czerwonej, lub przynajmniej czerwonawej kiecce, z mnóstwem falban i fałd. Naturalnie zostawiłem jej te demoniczne oczy… Powstanie zawdzięcza tyleż mojemu rozpisaniu się o Prawiesiostrach (czyli Zespole Bab Bojowych z oddziału Królewskich Psów) co ogólnemu nastrojowi. Panna Ognista – Ta-Która-Spala – to nie jest grzeczna dziewczynka i malowanie jej też nie było grzeczne – ale jestem dorosłych chłopczykiem i nie muszę zawsze być grzeczny a poza tym niegrzeczności są bardzo przyjemne. Femme fatale, Jessica Rabbit , i cała kolekcja wampów z lat trzydziestych złożyły się na jej wizerunek. Jaka miałaby być, jeśli nie złotoruda i w czerwieniach?

Chyba najwięcej kłopotu przysporzyła mi Panna Lodowa. Ta-Która-Mrozi miała w założeniu uosabiać sobą umieranie. A właściwie nie umieranie ale  w każdym razie coś przeciwnego do ognia i życia. Łatwo powiedzieć – tylko czy śmierć na pewno jest przeciwieństwem życia… czy też przejściem z jednego życia do innego? Dla istoty, która umrze – śmierć jest końcem. Dla wierzących – początkiem nowego życia. Dla świata przyrody po prostu przysługą wobec tych, którzy przyjdą się pożywić. Ale jeśli porządnie przemyśleć tę sprawę, to śmierć jest bardziej zmiennikiem życia na pewnym etapie wyścigu niż przeciwieństwem. Przeciwieństwem byłby raczej całkowity bezruch.

Najłatwiejsza była decyzja co do oczu… Reszta sprawiała trochę problemów.  Panna lodowa powinna przypominać lód – ale co to właściwie znaczy? Zimna, krucha, przezroczysta? Kobieta nie może być przezroczysta, chociaż co do kruchości to łatwo sobie wyobrazić taką urodę… Dobór kolorów nie sprawiał większego problemu decyzyjnego, ale już rodzaj i rozmieszczenie biżuterii były pewnym wyzwaniem. Nie chciałem też, aby Panna Lodowa miała równie fałdzistą suknię jak jej koleżanki. Pasował mi do wizji lejący się jedwab… to taki chłodny materiał.

Ta, Która Zwodzi Na Manowce, Ta, Która Spala, Ta, Która Mrozi – Trzy Wiedźmy: wbrew dawnym religiom ani to Panna ani Matka ani Starucha. Nie są wyobrażeniami etapów życia ani personifikacjami tęsknot. Po prostu każda z nich jest jakimś rodzajem własnej mocy.

 

 

 

Kategorie
Ilustracja

Panna drzewna czyli jak malowałem aniołka…

Sam nie wiem, co powiedzieć o tym zmalowanym ostatnio obrazie… pół metra na półtora dziwności. Do tego z pokręconą historią, jak to zawsze przy moim malowaniu bywa… 
Może zacznę od początku, który był równie pradawny jak wszystkie początki. Coś koło roku lub dwóch licząc od tych wakacji rozmawiałem z kolegą o źródłach natchnienia. Rozmowa wyszła nam umiarkowanie konstruktywna, bo on został przy swoim, ja przy swoim, a mam przy tym wrażenie, że żaden z nas nie znalazł w argumentacji drugiego nic, co by mu jakoś rozszerzyło światopogląd. On próbował mnie przekonać, że osiągnąłbym więcej, gdybym robił to, co robię, w imię Boga i z natchnienia religijnego.

Ja zaś uważałem i nadal uważam, że jak dla kogoś względy boskie nie są źródłem natchnienia, to głównie dlatego, że religia dla takiego twórcy nie przekłada się nijak na twórczość… i zmuszanie się na siłę do podjęcia obcego sobie tematu nie da dobrych efektów, tym bardziej, że o efekcie nie decyduje temat, tylko umiejętności warsztatowe. Owszem – liczni są tacy, co nagle doznali przełomu duchowego, z twórców niereligijnych stali się natchnieni… albo poszli w stronę przeciwną i utracili wiarę. Tyle tylko, że taki zwrot ma na ogół charakter traumatyczny i owocuje radykalnym popsuciem twórcy. Tych, którym trauma pomogła można policzyć na palcach. Regułą jest, że to, co się tworzy po takim przełomie, wypada znacznie gorzej – niezależnie od tego, w którą stronę ten przełom nastąpił. Co napisałaby św. Teresa z Avila, gdyby utraciła wiarę? Nie wiemy… ale trudno ją sobie wyobrazić w takiej sytuacji, jako np. autorkę eleganckich wierszy dworskich. A ile warta jest twórczość Mickiewicza po jego duchowym przełomie? Ktoś przypomni liryki lozańskie… tylko, że one to sam moment przewartościowania a nie efekt zakończenia procesu… Ewentualnie – czy możemy sobie wyobrazić jakiegoś pacykarza, który wytworami swoich uniesień religijnych szpeci kościoły po całym kraju i nagle: bum! traci wiarę i zaczyna malować porządnie? No niestety, to tak nie działa. Wiara nie ma żadnego zastosowania w sztuce, nawet mistrzowie religijnej twórczości bazują na innej podstawie, mimo, że często tłumaczą się religijnością (ze względów marketingowych: takie tłumaczenie trafi do większej grupy niż wykład o warsztacie malarskim).
Można mnożyć przykłady i obaj sobie je mnożyliśmy a w efekcie każdy został przy swoim: ani trochę przekonany.

Ale coś mi zostało w głowie… takie drobne pytanie-robaczek: a gdyby tak namalować aniołka?
No i namalowałem, psiakość.

Już na etapie szkicowania uznałem, że aniołek z tymi oczętami nawet u ateistów wywoła obrazę uczuć religijnych. Siedziałem, gapiłem się na kredowy rysunek na czarnym tle i odnajdywałem kolejne powody, dla których koncept z aniołkiem nie ma szans powodzenia. Na przykład coś mi podszeptywało użycie czarnego gruntu, który kolorystyce nadaje bardzo szczególny nastrój. No i włosy anielskie, które nie fruwają ponad głową, tylko łagodnie otulają… a mnie w wyobraźni wisiały nad tą panną jak trąba powietrzna nad kurnikiem w Oklahomie…
Ja po prostu nie jestem anielski i już.

Pokrzepiony pogodzeniem się z rzeczywistością dokończyłem całość tak, jak mi się plątała po głowie, bez zmuszania się do czegokolwiek. Ot,  poprawiłem twarz w pewnym momencie, bo była trupią czaszką, coś

jednak z pierwotnego zamysłu zostawiłem… dodałem trochę metalicznych refleksów, miedzianych i złotych włosów, naszyjnik-marzenie właściciela punktu skupu metali kolorowych… przedłużyłem suknię, żeby stanowiła dobrą równowagę dla włosów…

Jak nazwać efekt? Najbardziej przypomina mi pomysł na postać rusałki, Pani Czarnego Lasu,  z jednego z nie napisanych jeszcze do końca opowiadań o Królewskich Psach. Był tam taki moment, gdy oszukana przez ludzi nieco się pogniewała i pokazała im twarz, której woleliby nie oglądać.
Niech więc będzie to Panna Drzewna. Jedno, czego żałuję, to kłopot z fotografowaniem – ten obraz migocze ale nijak mi to nie udało się na zdjęciach…

 

Kategorie
Dla dzieci Ilustracja

Mistyka Żyrafy i Kolacja Marzeń

Od pewnego czasu krążą mi nad głową żyrafy. Oznacza to konieczność albo konieczność ograniczenia lotów w tym rejonie, albo zainwestowania w obronę przeciwlotniczą ewentualnie udania się do psychiatry.
Jest też inne rozwiązanie, bardziej pragmatyczne: trzeba wziąć pędzelek i malować.
A że malowania to sprawa skomplikowana, postanowiłem sprawdzić, na ile farba arylowa na sklejce nadaje się do utrwalenia Mistyki Żyrafy.
Sęk w tym, że po namalowaniu okazało się, że trzeba to jeszcze sfotografować, pokazać i wykonać całą resztę skomplikowanych czynności, a błękity i ultramaryny mają to do siebie, że bardzo różnie wyglądają przy zmianach oświetlenia…

Kiedy skończyłem z pędzelkiem, zaczęła się zabawa z aparatem.
Może powinienem założyć sobie konto na Etsy, żeby się uwolnić od żyrafy…

Kategorie
Bez kategorii Ilustracja

Manifest Cebulistyczny

 Daje się zauważyć w ostatnich latach obojętność tzw. przeciętnego Kowalskiego na sztuki plastyczne. Prawie wszystkie pytania o malarstwo kwituje on zazwyczaj tekstem „JA SIĘ NIE ZNAM”.
Takie wyznanie brzmi niezwykle w społeczeństwie, w którym KAŻDY zna się na WSZYSTKIM.
Dla większości znanych mi krytyków sztuki to znak obojętności i zagrożenie dla kultury.
Potraktujmy jednak tę postawę jako WYZWANIE i SZANSĘ.
Pokażmy Kowalskiemu dzieło plastyczne, na którym zna się na pewno.

Namalujmy dla niego cebulę.
Każdy może ją ocenić. Każdy zna się na cebuli.
Z malarskiego punktu widzenia przypomnę klasyka: plastyczna wartość cebuli jest taka sama jak plastyczna wartość głowy świętego – ale unikamy kłopotów z ideą. Cebula jest tematem bezpiecznym w kraju procesów o uczucia religijne.
Do tego jako obiekt oferuje wielką różnorodność cech indywidualnych.

Kiedy mąż opatrznościowy w telewizorze przewraca oczami i objawia porażającą prawdę – malujmy cebulę.
Kiedy polityk lub inny zawodowy łajdak głosi wyższość siebie nad kumplami – malujmy cebulę.
Kiedy naród do boju wystąpi z orężem – malujmy cebulę.
Kiedy TV kusi nas podpaskami, które dodadzą nam skrzydeł – malujmy cebulę.

Cebulizm nie jest zjawiskiem nowym – rozkwitł w Niderlandach w okresie wojen religijnych. Holenderscy mistrzowie chętnie skupiali się na malowaniu artykułów spożywczych zamiast ryzykować tematy, w których rzeczoznawcą malarstwa byłby sąd religijny.
Pierwszym polskim protocebulistą był Piotr Michałowski. Po okresie intensywnego oddawania się malarstwu zaangażowanemu w ideę wyjechał w końcu na wieś a jego głównym tematem stały się krowy, które malował jako instrukcję zakupu dla swoich pracowników jadących na targ po bydło. Taka wolta jednego z największych mistrzów pędzla nie może być przypadkiem! Protocebulizm Michałowskiego, znany również jako krowizm, wziął się z głębokiego namysłu i świadomego rozwoju wielkiego mistrza!
Idźmy śladem Michałowskiego i rozwijajmy jego ideę. Największy problem z Ideą Piotra Michałowskiego polega na tym, że rysunki krowistyczne miały całkiem zbędną funkcję użytkową, co uczyło odbiorcę, że obraz służy do Czegoś. A takich użytkowych obrazków mamy dzisiaj na pęczki w naszych skrzynkach pocztowych.

Odetnijmy elementy odwracające uwagę od zasadniczych walorów dzieła.
A zatem: jakie warunki musi spełniać obraz aby spełniał kryteria cebulistyczne?

1. Cebulizm odrzuca wszystkie tematy oprócz martwej natury. Portret, scena rodzajowa, czy, nie daj Boże, akt – zawierają odniesienia do relacji społecznych, historycznych czyli inaczej mówiąc: w Polsce – politycznych. Po ukończeniu obrazu cebulistycznego można zjeść modelkę, co w przypadku aktu prowadzi do wejścia w zbędne relacje z policją i sądem.
2. Cebulizm polega na powszechności – każdy wie, jak wygląda cebula, każdy może ją malować. Próba namalowania cebuli tak, by wyglądała jak coś innego, jest zdradą ideałów cebulistycznych. Możemy namalować cebulę w stylu impresjonistycznym, hiperrealistycznym, kubistycznie, jak Cezanne czy Seurat – byle wciąż została rozpoznawalna jako cebula. Formalne eksperymenty są możliwe a nawet wskazane, pod warunkiem zachowania wierności cebuli. Cebulistyczna cebula ma przemawiać do zwykłego Kowalskiego (a nie tego z filmu „Pingwiny z Madagaskaru”).
3. Cebulistyczna martwa natura zawiera tylko jeden, no najwyżej dwa-trzy obiekty o prostym kształcie. Skomplikowane układy brył czy draperii zaprzeczają idei powszechności cebulistycznej poprzez niepotrzebne komplikowanie tematu.
4. Cebulizm nie zajmuje się czasem i jego upływem – cebula, mimo swej podatności na utratę walorów spożywczych jest dobrem ponadczasowym i pozaczasowym. Po prostu trzeba co jakiś czas iść do zieleniaka ale i tak to robimy, czyż nie?
5. Cebulizm działa w sztukach plastycznych, nie jest jednak możliwy w filmie i literaturze, bo zwykły Kowalski nie czyta książek i nie pójdzie do multipleksu na panoramiczny pełnometrażowy film pokazujący leżącą samotnie cebulę przez 90 minut. Kino moralnego niepokoju udowodniło to nie jeden raz.

6. Cebulizm to nie jest program ucieczki – to program pozytywny. Fundamentem cebulizmu jest namalowanie cebuli, która rozpozna i polubi zwykły Kowalski.
7. Cebulizm zakłada powrót do spraw interesujących każdego (Kto nie lubi jeść? Kto nie widział cebuli?), prostych i podstawowych, bo cebula to podstawa porządnej tradycyjnej zupy.
8. Dyskusja z założeniami ideowymi cebulizmu to zdrada. Ale zdrada założeń cebulizmu nie jest niczym wielkim – do ruchu cebulistycznego nie przenosimy obyczajów politycznych czy religijnych.

Zamiast gadać – malujmy cebulę.
Cebula to podstawa komunikacji!