Kategorie
Zwierzaki

Pisane Kotem – podstawy akrobacji kotniczej

Na prośbę przyjaciół zanotowałem Podstawowy Kurs Kotakrobacji dla Kotów Niepokonanych wraz z komentarzem Taro.

Ponieważ Taro nie zatrzymał się ani na chwilę, jak również nie powtórzył wykładu, zdecydowałem się ująć podstawowe uwagi w punktach. Reszta, jak to zwykle bywa w kocich naukach, jest i tak kwestią praktyki, doświadczenia i właściwego stanu ducha.

  1. Nie poddawaj się.
  2. Jeśli opadasz w dół – nie płacz, to znaczy, ze zaraz pójdziesz w górę. Jeśli idziesz w górę – nie nadymaj się, i tak opadniesz. Życie jest falowaniem.
  3. Nie ma za ciasnych pudełek.
  4. Grawitacja jest dla mięczaków.
  5. Bądź sobą – nikt tego nie zrobi za ciebie.
  6. Jeśli nie wystarczy ci, że jesteś – daj sobie spokój, nic innego cię nie zadowoli.

 

  

Kategorie
Zwierzaki

Kuchnia pod psem – Ogonek w łapkach

To danie proste ale wymaga pewnej ostrożności – jest tak kuszące, że nie sposób się oderwać i łatwo spędzić przy nim o wiele więcej czasu niż możemy sobie pozwolić.
Składniki:
1. kocyk wygrzany na słoneczku
1 kotek
1. My


Sposób przyrządzania:

Siadamy w dobrze nasłonecznionym miejscu z zamiarem złapania oddechu po pracy a przed przygotowaniem na dzień następny. Przykrywamy się kocykiem. Przychodzi kotek i układa się nam na rękach zwinięty w kłębuszek. Wówczas podsuwamy mu koniec ogonka pod nos, kotek łapie go w łapki, liże i mruczy… a my już jesteśmy ugotowani, bo nie potrafimy się oderwać od tego widoku.

Kategorie
Zwierzaki

Kuchnia pod psem – Kocia słodycz

To prosty deser o wyjątkowych walorach estetycznych i zdrowotnych. Obniża poziom stresu, reguluje pracę serca, dodaje optymizmu i znacząco poprawia jakość życia. Jest przy tym tani, łatwy w uzyskaniu i skutecznie zastępuje rozmaite nieosiągalne dla nas dobra.
Składniki:
1 kotek
1 My

Sposób przyrządzania:
Bierzemy sobie Kotka. Kochamy, głaszczemy, przytulamy. Kotek mruczy. I tak ma zostać na zawsze. Podajemy w każdej chwili, bo w gruncie rzeczy tego właśnie potrzebujemy.

Kategorie
Zwierzaki

Kuchnia pod psem – Kocia dupka na szybko

Danie trudne, dla zaawansowanych kucharzy, wymaga nieustannego treningu – ale kiedy się uda, efekt wykroczy poza wszelkie oczekiwania. Musimy się pogodzić z faktami: nie da się przyrządzić go dwa razy tak samo, nigdy ni e osiągniemy doskonałości ale będziemy się do niej zbliżać i na tym polega szczególne piękno tej potrawy.

Składniki:
1. aparat z szybkim autofokusem i dobrym programem do zdjęć sportowych
1 kotek
1. My
1. pomieszczenie z maksymalną ilością światła

Sposób przyrządzania:

Zapalamy światło i ustawiamy się z aparatem w miejscu z jak najlepszą widocznością. Od ilości światła zależy, czy aparat zdoła robić zdjęcia szybko i na krótkich czasach naświetlania a zatem – nie poruszonych. Czekamy na Stosowny Koci Nastrój, który rozpoznamy po tupocie kocich stóp. A potem gonimy na czworakach za kotem i próbujemy jak najlepiej złapać go w kadr. Jeśli wycelujemy szkło przed kotka – mamy szansę uchwycić tytułową kocią dupkę w ruchu. Jeśli będziemy celować w kota – zrobimy zdjęcie pustego miejsca. Reszta jest doświadczeniem.
     

Kategorie
Dla dzieci Ilustracja Zwierzaki

Ulica Kota

Narysowałem sobie szybki szkic. Na tyle mi się spodobał, że postanowiłem go zrobić w kolorze. A teraz siedzę i bawię się w „znajdź dwadzieścia szczegółów, którymi się różnią”.

Znalazłem jeden: luuuuzik. Szybkie szkice są bardziej świeże, swobodne i dynamiczne niż rysunki już raz  przemyślane, starannie zakomponowane i pracowicie zrealizowane.
W efekcie bywa, że moje szybkie szkice są znacznie lepsze niż finalne ilustracje.

Wniosek? Wniosek jak zwykle podpowiedziała mi Pumiasta włażąc na kolana: nie myśl tyle, tylko mnie drap staranniej.
Mniej myśleć o bzdurach, szybciej pracować.

A swoją drogą chodzi mi po głowie baśń pod tytułem Ulica Kota. Będzie magia dachów, przygoda, myszy i znikająca śmietanka. Oraz nieoczekiwany czarny charakter. Pod warunkiem, że świat Królewskich Psów wypuści mnie na chwilę ze swoich pancernych łap.

Kategorie
Zwierzaki

Kuchnia pod psem i kotem – Kot w pomidorach

Składniki:
kilka starannie wybranych pomidorów, powinny pięknie i wyraźnie pachnieć.
świeża bazylia
ser tarty typu parmezan
1 kotek

Sposób przyrządzania:
pomidory kroimy ostrym nożem na cienkie plastry. Układamy dekoracyjnie na półmisku, posypujemy serem i dekorujemy bazylią. Wynosimy na stół. Wychodzimy na chwilę i zaraz wracamy. Po powrocie zastajemy kota w samym środku potrawy. O ile w drodze powrotnej weźmiemy np. zupę jarzynową – być może samorzutnie przyrządzimy danie o nazwie Gorąca Zupa z Podłogi.

Ten przepis ma wiele odmian i dlatego podaję jego uniwersalną odmianę o nazwie Świeży Kotek w Czymkolwiek. Zamiast pomidorów dajemy Cokolwiek, byle świeże i wilgotne a kotek na pewno nam pomoże przygotować ozdobę stołu. Nie musimy się martwić o nic – Kotek zawsze ma świeże pomysły.

Popularne odmiany tego dania to: Kot w Pudełku

i Kot w Umywalce na Mokro. Jeśli nie mamy świeżych składników – możemy przygotować prostą ale zawsze efektowną potrawę o nazwie Kot w Lodówce. To danie bardzo orzeźwiające, zwłaszcza, gdy do lodówki włożymy uprzednio coś atrakcyjnego dla Kota.

Kategorie
Zwierzaki

Kuchnia pod psem i kotem – przepisy dla każdego

Z powodu Wielkiejnocy nie będzie odcinka Pisanego psem i kotem. Aby to jakoś naprawić – proponuję nowy cykl: proste i efektowne przepisy kucharskie. Ukazywać się będzie raczej nieregularnie, bo powstanie przepisów zależy od fantazji moich zwierzaków i mojej zdolności do wyciągnięcia z nich notatek. Ale na razie kilka się uzbierało.

Na początek przypomnę kilka starszych:

Zakalec Drożdżowy:
Robimy ciasto dokładnie tak, jak każdą inną drożdżówkę, ale po wyrośnięciu lekko przygniatamy od góry. Możemy też podczas wypieku na chwilę wyjąć ciasto z piekarnika i potrząsnąć. Gwarantowany efekt daje też pominięcie drożdży w przepisie.
Dokładna metoda uzyskania zakalca nie ma większego znaczenia, ponieważ i tak nie będziemy tego jedli.

Pies Nadziewany Mamą.
Składniki:
1 piesek o dużym uroku osobistym i apetycie (czyli każdy)
1 Mama
1 kuchnia Mamy

Sposób przyrządzania: kiedy Mama pójdzie do kuchni, żeby coś ugotować – wpuszczamy za nią pieska. Piesek siada za Mamą i z wielką inteligencją oraz pożądaniem w oczach patrzy jej na plecy lub na ręce. Po kilku minutach Mama nie wytrzymuje i zaczyna napychać Pieska smakołykami, które jej w ręce wpadną, tłumacząc się co chwila: Ja nie mogę wytrzymać, jak on się tak patrzy!
Jedyna wada tego przepisu to fakt, że Piesek nigdy nie uzna się za wystarczająco napchanego. Po prostu pieski mogą jeść bez końca a zatem nasze danie nigdy nie będzie gotowe.

Pewną modyfikacją tego przepisu są Znikające Żeberka w Sadełku. Modyfikacja polega na tym, że nie potrzebujemy Mamy i jej kuchni, wystarczymy my sami i Piesek. Również procedura przyrządzania jest o wiele łatwiejsza: po prostu karmimy Pieska normalnie lub z minimalną przesadą, ale za to wyprowadzamy na mocno skrócone spacery, bo mamy przecież mnóstwo pracy. Po kilku dniach żeberka w Piesku udadzą się na emigrację wewnętrzną i trzeba będzie wielu długich terenowych spacerów zanim znowu znajdziemy je w psich boczkach. Dodatkową zaletą przepisu jest możliwość zastosowania na ludziach.

Codziennym, prostym i interesującym przepisem jest Kocia Sierść w Maśle.
Składniki:
1 nasza własna kuchnia
1 kostka masła (może być mniej)
1 ciekawski kotek
Sposób przyrządzania:
Wyjmujemy masło i umieszczamy w otwartej maselniczce. Zostawiamy je na chwilę z boku a o resztę zatroszczy się kotek. Gotowe danie podawać ze świeżym chlebem i ziołami oraz wędliną i serem.
Smacznego!

Kategorie
Zwierzaki

Dziennik Taro – świecimy przykładem

Ciocia Puma jest bardzo elegancka i taka czarno-biała. Mówi mi, że nie mogę nikomu skakać na głowę jak worek kartofli, tylko elegancko i z wdziękiem, żeby nawet mysza zachwyciła się przed zjedzeniem. Ciekawe skąd ona tyle wie o myszach, jak w domu ich nie ma… może zaoszczędziła na specjalnym koncie w banku. W każdym razie powtarza mi, że koty mają świecić przykładem.
Dlatego wczoraj siedliśmy w przedpokoju, żeby trochę poświecić.

Kategorie
Zwierzaki

Pisane Kotem – Techniki walki powietrznej dla kotów myśliwskich

Przez pewien czas znajdywałem Pumę śpiącą na otwartej książce o historii samolotów myśliwskich. Puma dużo śpi, książka o samolotach nie jest u mnie niczym niezwykłym, ale Puma nigdy nie śpi na książce, której ja nie próbuję czytać.
Przeprowadzone śledztwo pozwoliło mi na odkrycie następujących wydarzeń.

– Puma, ja cię kocham! – zawołała Nanusia i czym prędzej polizała kocicę dla wyrażenie swoich uczuć. Pumowa głowa obróciła się o 180 stopi pod naciskiem języka, co psina odebrała jako radosną zgodę na zabawę, więc wsadziła mokry nos w rozgrzany koci brzuch, następnie w kocią klatkę piersiową a potem pod kicię i zepchnęła ją na podłogę. Puma uciekła. Psina truchtem pognała za nią.

Wieczorem Nanusia wylazła spod kanapy i zamyśliła się głęboko… Jakieś uczucie nie dawało jej spokoju. Może to był pusty brzuszek? Zastanowiła się przez chwilę nad swoim życiem wewnętrznym i doszła do wniosku, że owszem, brzuszek jest pusty jak zawsze, ale trawi ją uczucie miłości do Pumy.
Znalazła kocicę śpiącą słodko na fotelu i wylizała od ucha do ucha a następnie od nosa do ogona i z powrotem na wszelki wypadek. Ponieważ nie zaobserwowała objawów psiego entuzjazmu u przyjaciółki – ściągnęła ją z fotela za nogę. Puma spróbowała uciec – została przyciśnięta do podłogi, złapana za futerko i dokładnie poskubana po plecach:
– Kocham cię, kocham cię, kocham cię okropnie!
Puma próbowała uciec a psina nie zamierzała jej na to pozwolić. Przejechały przez pokój i zniknęły za drzwiami. Rozległ się łomot – kocica uciekała na wieszak na ubrania i została z niego wyciągnięta dołem. Wieszak wywalił się jak długi, co przepędziło Nanusię pod kanapę.
Miłość do Pumy kwitła dwa razy dziennie, przerywana tylko na czas spaceru.
Po kolejnym napadzie uczucia Nana poszła na spacer a Puma siedziała na podłodze przed półką z książkami. Rozważała emigrację. Właściwie to już podjęła decyzję, teraz tylko myślała nad kierunkiem.
Najlepiej daleko. Gdzieś daleko, gdzie dociera tylko obsługa, życie jest błogie i spokojne, pies nie sięga, słońce grzeje futerko i ogólnie jest ciepło… Sięgnęła łapką na półkę z atlasem geograficznym. Przez chwilę kartkowała mapy. Wreszcie znalazła: łóżeczko na stole w pracowni to jest to! Okno i kaloryfer blisko, ludzie też. Ewentualnie można pójść na półkę nad książkami ale tam nikt nie głaszcze. To ostatnie zechciała sprawdzić. Przez pięć minut nikt nie przyszedł z komplementami zatem urażona zlazł na dół.

Po namyśle doszła do wniosku, że wywali książki z półki. Niech ludzie poznają Gniew Kota!
Książki, też coś. Rzuciła okiem na otwartą stronę. Kogo obchodzą jakieś literki i samoloty na zdjęciach? Komu to potrzebne, że kiedyś trzeba było wejść na ogon? I w ogóle co to za pomysł , takie włażenie? Postanowiła przeczytać więcej, w końcu to ciekawość zabiła kota… Stanęła nad obrazkiem z czasów bitwy o Anglię i przeczytała tekst obok: zająć korzystną pozycję powyżej, od strony słońca, wejść przeciwnikowi na ogon i oddać salwę z małej odległości.

Zamyśliła się przez chwilę. Przy drzwiach pisnął domofon obwieszczając powrót ludziów i psa. Przemyślała sprawę błyskawicznie. Oceniła położenie słońca. Wskoczyła na właściwe krzesło, zaczaiła się pod obrusem. Kiedy Nana wbiegła do pokoju i jej ogon przejechał tuż przed pułapką – Puma uderzyła z obu łap prosto w futro. A potem pognała za zaskoczonym psem do drugiego pokoju.
To wydarzenie zmieniło układ sił w domu i hierarchię w stadzie.

Od tamtej pory Pumcia często czyta książki o samolotach bojowych. Doszła do wniosku, że Spitfire ma w sobie coś z Kota.

Kategorie
Zwierzaki

Pisane psem – remonty Nanusi

Drabinka i wspinaczka góra-dół to moje ukochane elementy każdego remontu. Nie każdy miał tyle szczęścia, żeby samemu przećwiczyć tę rozkosz, więc krótko wyjaśnię, co tu jest źródłem satysfakcji i szczęścia.

Po pierwsze: drabinki używamy wtedy, gdy trzeba sięgnąć wysoko. Niby banalne stwierdzenie, ale „wysoko” oznacza, że mimo drabinki i tak sięgamy rękami ponad głowę, zazwyczaj z trzykilogramowym narzędziem w garści przez kilka godzin.

Po drugie: przy pracy na drabince przygotowujemy sobie wcześniej mnóstwo rzeczy, żeby nie latać tam i z powrotem po szczebelkach. Część z nich wkładamy do specjalnego roboczego pasa (jeśli go mamy) – te narzędzia odgrywają szczególną rolę, ponieważ będą stale zaczepiać o wszystko inne, ale za to okażą się potrzebne dopiero na końcu. Chyba, że je zostawimy na dole – wtedy okażą się potrzebne natychmiast po wejściu na górę. Inne, mniejsze narzędzia, włożymy do kieszeni – dzięki nim spodnie opadną nam na kostki podczas manewrów na ostatnim szczeblu drabiny. Narzędzia za duże do kieszeni ale nie mieszczące się już na pasie, układamy na półeczce na szczecie drabinki, skąd będą mogły spaść, kiedy po nie sięgniemy. Przy okazji spadania na pewno trafią w mały palec u nogi. Zaś drobiazgi w rodzaju gwoździ czy drobnych wkrętów trzymamy w ustach i połykamy, ile razy wydarzy się cokolwiek – w ten sposób uzupełnimy niedobory żelaza w organizmie.

Wkrętów, gwoździ i nakrętek zawsze będzie za mało pod ręką – na to nie nie wynaleziono jeszcze sposobu, trzeba się pogodzić z tym smutnym faktem i schodzić po nowe mniej więcej co trzy minuty. Uwaga! Jeśli przyjdzie nam do głowy pomysł wzięcia na górę całej paczki – mamy gwarantowane strącenie jej na podłogę i zbieranie z zakamarków remontowych. Śrubki nigdy nie zostaną w jednym miejscu, tylko rozproszą się niczym odłamki bomby po Stalingradzie.

Dzięki takiemu rozmieszczeniu niezbędnych narzędzi przy każdej operacji pod sufitem będziemy zeskakiwać z drabinki po coś i wracać na górę a koniec pracy nastąpi po czasie mniej więcej ośmiokrotnie dłuższym od zaplanowanego, niezależnie od tego, jaki zapas czasu przeznaczymy na pracę. Ale kiedy nastąpi – napełni nas szczęściem.

Mając tego świadomość do każdego remontu z użyciem drabinki możemy przystąpić we właściwym nastroju czyli mniej więcej tak, jak Ludwik XVI do gilotyny: wiemy, co nastąpi ale pamiętamy, że już za późno na zapobieganie.

Zdarza się jednak coś, co urozmaici nam pracę w sposób nieoczekiwany.

Podczas jednego z tych remontów przygotowałem się szczególnie starannie: skrzyneczki z narzędziami i materiałami ustawiłem przy drabinie ale nie za blisko, ponieważ w nagłych wypadkach człowiek (tzn. ja) zawsze staje bosą nogą w środek skrzynki pełnej sterczących kleszczy i kombinerek.

Jednak przed przeznaczeniem nie ma ucieczki – mniej więcej po półgodzinie pracy zauważyłem, że nie mam narzędzi, których potrzebuję – ani na górze ani na dole. Przez następne trzy kwadranse ratowała mnie Ilonka przynosząc to i owo z drugiej skrzynki ale te przyniesione rzeczy też wyparowały.

Zwołaliśmy naradę sztabową pod drabinką. Burza mózgów wykluczyła halucynacje – ja mogłem zapomnieć, gdzie coś kładę, ale oboje nie mogliśmy zapomnieć tego samego tak samo. No i narzędzi brakowało w skrzynce.

Niestety na tym skończyły się sukcesy naszej narady. Zamiast młotka wziąłem odważnik od zabytkowej wagi po babcinym sklepie. I byłbym dokończył pracę wbijając gwoździe odważnikiem a wkręty wkręcając nożem stołowym, gdybym nie zauważył Nanusi idącej charakterystycznym kroczkiem przez środek pokoju w stronę jej łóżeczka. Taki krok miał Kaźmirz Pawlak, gdy spacerował z pastowanym kabanem po lesie, dlatego czym prędzej zawołałem Ilonkę i przeprowadziliśmy niewielkie śledztwo. Nanusia, jak się okazało, trzymała w zębach małe kombinerki, które za wszelką cenę próbowała zasłonić.

– Piesek, chodź no tu…

Z miną głuchego przyspieszyła w stronę łóżeczka.

Sięgnąłem po kocie smaczki zapomniane wysoko na kredensie.

Na znajomy grzechot zapomniała o wszystkim i odwróciła się w moją stronę prezentując łup. Zlazłem z drabiny, zagrzechotałem kocim pudełkiem. Upuściła narzędzie i przyleciała do mnie z wyrazem niebywałej inteligencji i wierności w orzechowych oczkach.

Ilonka tymczasem zajrzała do psiego legowiska.

– Nanusia, co to jest?

Piesek zorientował się, że padł ofiarą podstępu, podbiegł gryząc koci smaczek, wskoczył do łóżeczka i wywrócił się do góry łapkami.

– Ja tu jestem! Zobaczcie mój brzuszek! Ładny, prawda?

– Nie pytam cię o brzuszek. Co tam jest pod brzuszkiem?

– Moje plecki.

– A pod nimi?

– Futerko? – powiedziała niepewna, czy to zaspokoi naszą ciekawość.

– Zabierz na chwile to futerko razem z brzuszkiem. Musimy zajrzeć do twojego łóżeczka.

– Ale tam są same potrzebne rzeczy, zresztą tam nic nie ma.
– Chętnie popatrzę na nic, to będzie miła odmiana. Zazwyczaj jak zaglądam, to widzę coś.

– Ale co będziesz patrzył, skoro tam nic nie ma? Przecież nic nie zobaczysz.

– No nie wiem. Mogę nic nie zobaczyć, mogę obejrzeć nic albo zobaczyć coś. A to już brzmi ciekawie.

– Eeee, tam, ciekawie – grała na zwłokę.

– Złaź. – wydałem jasne i dobrze znane polecenie. Zlazła.

W łóżeczku, wciśnięte między boczne poduszki, leżały sobie: trzy śrubokręty różnej wielkości, w tym dwa lekko obgryzione, dwa małe młotki, jeden duży, kombinerki – 4 sztuki, dwa nadgryzione i wysypane pudełka wkrętów do gipsokartonu, dwie nieobgryzione miarki zwijane: moja i Ilonki, o które pokłóciliśmy się, bo kupiliśmy osobne właśnie po to, żeby sobie ich nie podbierać a także spora, acz nieokreślona ilość stolarskich ołówków zamienionych na drzazgi. Ołówki te kupiłem przed remontem – na wszelki wypadek całą paczkę – wiedziałem bowiem, że w krytycznym momencie (czyli zawsze) będę oznaczał różności palcem na ścianie, o ile nie przygotuję się odpowiednio.

Zabraliśmy psinie i narzędzia i szczątki po nich.

Nana patrzyła długo, jak układam młotki w skrzynce:

– To czym mam pracować, jak się koty zepsują?