Tag: Katowice
Katowice – różności
Moja wycieczka po Katowicach wydaje się nie mieć końca a w sumie kręciłem się tylko
po niewielkim kwartale wokół dworca.
Ot, złożyłem wyrazy uszanowania żabie na fontannie, pogapiłem się na geometryczne wzorki nowej zabudowy starych kątów. Od lat robię zdjęcia kawałków starych kamienic – im bardziej niebieskie niebo a kamienica szara, tym mocniej widać, że horyzont człowieka żyjącego w mieście pokrojono na mniej lub bardziej urozmaicone rytmiczne czworoboki.
Ciekawe, na ile takie ograniczenie wpływa na wyobraźnię. Mam podejrzenie, że dosyć mocno ale za to podświadomie.
Zresztą u współczesnych ludzi w ogóle jest kiepsko z samoświadomością – zdumiewająco często spotykam się z bardzo gwałtownymi reakcjami w obronie rozmaitych całkiem drugorzędnych spraw – motywowanymi sloganem: „Bo tak trzeba!” „bo to cywilizacja!” „Bo jak inaczej? Nie da się!”.
Te zachowania w jakiś sposób bronią grupowej tożsamości: niszczymy lasy i krajobraz, bo to nasze i nikt nam nie zabroni wyrżnąć. ostawimy po sobie ruinę dla wnuków – ale niech wiedzą, ze to osiągnięcie dziadziusia, z którego mogą być dumni. Jakże nie być dumnym z dziadziusia? Toż to zdrada!
Pozwolimy na zalanie betonem trawnika, bo takie czasy, że się zalewa betonem. I nic się nie da zrobić!
I całkiem często ktoś, kto udowodni, że się da – określany jest mianem lewaka albo komunisty. Nie dlatego, żeby miał coś wspólnego z politycznym ugrupowaniem, tylko dlatego, że burzy spokój.
Poukładany leniwy i błogi spokój zbudowany na braku odpowiedzialności za własny los.
Katowice – balkony
Zanim zostanę staruszkiem i będę spacerował z balkonikiem – postanowiłem sobie pooglądać balkony w miastach. Balkon – sprawa poważna i prestiżowa, wymyślona w dużej mierze po to, by osoby posiadające nieruchomość w prestiżowym miejscu mogły podziwiać parady i miejskie imprezy znad głów gawiedzi plączącej się po miejskich brukach. Taki balkon od ulicy stanowił wizytówkę domu i oprawę dla majestatu mieszkańców. Balkon przy placu miejskim mógł być wręcz dochodowy – w źródłach historycznych zachowały się informacje o wynajmowaniu miejsc na balkonie przy okazji głośnych egzekucji i tym podobnych masowych rozrywek.
Kraty balkonowe kuto artystycznie, czasami projektowali je znakomici plastycy, a w epoce krynolin dosłownie dopasowano je do sukni. Brzmi głupio? Owszem. Rzecz w tym, że modna suknia światowej damy w XIX wieku miała wszyte w spód obręcze nadające kobiecie formę dzwonu.
Kiedy szacowna lady w takiej sukni zbliżała się do balustrady – usztywnienie zadzierało jej kiecę z tyłu pokazując domownikom całkiem nieoficjalne widoki. Nie było widać zbyt wiele, bo pod spódnicą nosiło się halki, długie majty, pończochy, koronki i takie tam cudności w ilościach ogromnych… ale jak powiedziała królowa Wiktoria: za moich czasów damy nie miewały nóg.
A tu proszę: każdy mógł się przekonać, że dana pani ma coś w rodzaju nóg, zatem albo królowa kłamie albo pani nie jest damą.
A że nikt z tzw. towarzystwa nie oskarży królowej o kłamstwo, tedy pozostaje tylko druga, jakże krępująca możliwość.
Taki był klimat epoki, pokazanie kostki uznawano za gest wyzywająco erotyczny a nawet dziko seksualny, z nogami na wierzchu mogły sobie chodzić chłopki lub dzikuski z dalekich krain ale nie europejska matrona machająca chusteczką dzielnym cesarskim kawalerzystom na paradzie.
Dla uniknięcia tej wstrząsającej nieprzyzwoitości balustrady balkonowe formowano z wybrzuszeniem – aby kiecka wędrowała w górę tylko w sposób kontrolowany. Zaś sam balkon tego typu do dzisiaj nazywa się krynolinowym.
Od kuchni budowano je znacznie mniej okazale – czasem w formie praktycznej galeryjki ale zawsze bez ozdób. Jak dla mnie – mają mnóstwo uroku, ale ja jestem mutantem, w takiej kamienicy pracowałem a nie mieszkałem i nie mogę się wypowiadać na temat wygody rozwiązania.
Ale lubię popatrzeć i włóczyć się po starych podwórkach.
Katowice
Zaniosło mnie tydzień temu do Katowic. Przy okazji wszystkich spraw, które miałem załatwić – połaziłem sobie wreszcie po starym mieście. Po umyciu i odnowieniu fasad Katowice pokazują swoje secesyjne oblicze, znacznie bardziej stylistycznie czyste niż w Krakowie. No i nic dziwnego – kiedy Kraków był drugoplanowym miastem w Galicji – Katowice przeżywały okres gwałtownego rozwoju. W każdym razie nabrałem strasznej ochoty na zrobienie modeli tych katowickich balkonów ale niestety to musi poczekać.
Przy okazji dokonałem dwóch małych odkryć – po pierwsze zrozumiałem, dlaczego katowicka galeria zbudowana przy dworcu zbiera baty od miłośników architektury. Po drugie – uświadomiłem sobie, co mnie z lekka denerwuje w moich zdjęciach starego miasta (nie tylko moich zresztą).
Jeśli idzie o galerię – zarówno ona jak i inne podobne budowle: Złote Tarasy w Warszawie, Kunsthaus w Grazu itd. wyglądają w swoim historycznym otoczeniu jak foliowa torba wciśnięta w kąt i nadmuchana. Torba może być dobrze nadmuchana i w ładnych kolorkach, ale na tle okolicy zawsze pozostanie elementem obcym, tak jakby śmieciem wywalonym na oślep. W dodatku ta architektura nie ma właściwie regionalnego charakteru – w Małopolsce czy na Mazowszu, w Austrii czy Chinach zawsze jest taka sama ale udaje jakiś niesamowicie oryginalny landmark. Cóż, wywalona byle jak torba foliowa to znak naszych czasów i symbol osiągnięć cywilizacyjnych. Prawdopodobnie dla przyszłych pokoleń tylko tyle po nas zostanie i architektura załapała ten historyczny trend.
Zaś moje zdjęcia staromiejskich ulic robione wgłąb mają charakterystyczną kompozycję: klin nieba wbity w zbiegającą się zabudowę z masą szczegółów. Coś tu trzeba będzie wymyślić…