Kategorie
Bez kategorii

„Wszystko przez krasnala” – Malwina i Eliza na tropie, czyli jak zapragnąłem udusić autorkę

Jest wiele powodów, dla których czytelnik ma ochotę udusić autora. W pewnym sensie należy to do dobrych zwyczajów i jest swoistym świadectwem jakości. Jakiej jakości? To już zależy od powodów, dla których ma się ochotę autora udusić.

Można chcieć udusić autora z powodu straconego czasu. Ale na przykład Arthura Conana Doyle’a czytelnicy pobili pod bramą jego własnego domu, ponieważ napisał opowiadanie, w którym uśmiercił Sherlocka Holmesa. Do duszenia wówczas nie doszło, niemniej  motywacja była dla autora pochlebna.

Jak widać – chęć duszenia autora może być komplementem lub zniewagą czytelniczą.

Kiedy kilka dni temu znalazłem książkę w skrzynce na listy – nie wzbudziło to we mnie wielkich emocji. Kiedy otworzyłem kopertę i znalazłem tam ” Wszystko przez krasnala” – ucieszyłem się. Lekko się zdenerwowałem, kiedy książkę zgarnęła mi spod ręki małżonka. Kiedy zaczęła czytać i wypadła z obiegu – zdenerwowałem się bardzo. A moje zdenerwowanie narastało, gdyż małżonka wsiąkła w książkę na cały dzień. W końcu sam się dorwałem do tego „krasnala”, po czym i ja wsiąkłem na cały dzień.

Nie jest to kryminał aż tak śmieszny, jak inne opowieści Małgorzaty Kursy. Środek ciężkości tym razem spoczął na charakterach i narastającym napięciu w grupie kilku osób zamkniętych w niewielkim ośrodku wypoczynkowym – inaczej mówiąc: mamy tu do czynienia z wariacją na temat klasycznego kryminału Agathy Christie. Wariacją twórczą i udaną, czego dowodzi fakt, że dwie dorosłe osoby obeznane z różnymi opowieściami kryminalnymi (czyli ja i moja małżonka) zaczytały się w tej historii rezygnując z innych czynności życiowych.

Przy podejmowaniu  podobnych wyzwań o sukcesie decyduje między innymi umiejętność wiarygodnego pokazania podobnej sytuacji w odmiennych realiach kulturowych. W powieści Małgorzaty Kursy zarówno realia współczesnego małego ośrodka wypoczynkowego, charaktery postaci drugoplanowych, jak i dialogi stanowią bardzo smakowitą całość.

A kiedy skończyłem opowieść i spojrzałem nie tyle na zegarek, co w kalendarz, nabrałem ochoty na uduszenie autorki. Wyrwała mi z życiorysu czas przeznaczony na kilka ważnych zadań, która teraz będę musiał ze sobą pogodzić i robić na raz.

Cóż, przed sięgnięciem po tę książkę należy się upewnić, że nie mamy nic pilnego do roboty.