Wybraliśmy się wczoraj do Łaźni Nowej na „Ginczankę. Przepis na prostotę życia”. Niesamowity popis tego, czym może być teatr współczesny. Niezwykła opowieść o niezwykłej poetce, o okresie międzywojennym widzianym z niebanalnej perspektywy. W dużej mierze też o tym, czym jest Polska: wyśniona ojczyzna z wyboru, państwo, którego nie było, które wciąż definiuje się na nowo i na nowo wybiera. Ojczyzna, do której nie pozwala się czasami komuś należeć.
I Warszawa międzywojenna, która jest taką właśnie ojczyzną w pigułce bogactwem kulturowym, wykluczeniami i przyjęciami, z rzeczami, o których nawet dzisiaj niechętnie rozmawiamy i niechętnie przyjmiemy do wiadomości a stanowiły w zasadzie stały i oczywisty element życia codziennego. To wszystko opowiedziane przez jedną niezwykłą aktorkę, Agnieszka Przepiórską.
Oglądamy świat oczami nastoletniej żydowsko-polskiej (a w jakimś tam stopniu może nawet i rosyjsko-cygańskiej, gdybyśmy poważnie traktowali opowieści o wpływie etnicznego pochodzenia na narodowość) poetki: Polki z wyboru Zuzanny Poliny Gincburg, która sama siebie nazwała Zuzanną Ginczanką.
Kiedy mowa o polskości polskich Żydów uparcie przypomina mi się scena ze spotkania pilotów dywizjonu 303 z królem Jerzym, scena w której młodzi piloci myśliwscy o tak o polskich nazwiskach jak Wünsche Henneberg, Zumbach, František i tak dalej na pytanie o narodowość odpowiadali po angielsku, że są Polakami aż w końcu sam król Jerzy stwierdził że on też się trochę czuje Polakiem w ich towarzystwie. Jesteśmy dumni z asów myśliwskich i właściwie każdy, kto sam siebie uznał za Polaka i gotów był służyć Polsce, wchodzi w naszą świadomość i dowodzi tego że jeszcze Polska nie zginęła. Każdy o ile nie jest polskim Żydem. Ginczanka zdążyła się o tym przekonać.
Ale to tylko jeden z wątków przedstawienia, które jest przeplatane wspomnieniami wyobraźnią wierszami, utkanymi z tych wspomnień.
Wiersze stanowią naturalne przedłużenie życia nastoletniej poetki: marzeń o byciu polską nauczycielką, przyjaźni, wyobraźni, wspomnień, dzieciństwa ze stanowczą babcią, niepodzielną władczynią sklepu kolonialnego – jedynego ośrodka egzotyki w Równem.
Spotykamy się z dwiema niezwykłymi indywidualnościami: poetką i aktorką. Naturalnie w tle jest jeszcze cała ekipa, która ten niezwykły spektakl przygotowała ale w teatrze to aktorka i jej bohaterka rzucają się w oczy przede wszystkim. Niezwykły pomysł polegający na tym, by aktorka fizycznie stanowiła niejako negatyw poetki dodatkowo wzmacniał wrażenie.
Życie poetki posplatane z wierszami, śmierć posplatana z teatrem: zejście ze sceny, o którym gruncie rzeczy nic nie wiemy oraz istnienie na życiowej scenie o
dowiadujemy się sporo rozmaitych z punktów widzenia.
https://www.laznianowa.pl/art/ginczanka