Jak już wspomniałem wcześniej – mam pędzel.
Poza pędzlem mam czasem coś w głowie, co się kłębi jak króliki i wyrywa na wolność. Ale najczęściej jest tak, że pomysły, idee i takie tam pojawiają mi się po obudzeniu a zanim wstanę, opłuczę się z resztek snu, wyprowadzę psa, pogłaszczę dwa koty i dokonam innych czynności podstawowych – po idei czy pomyśle nie zostaje żaden ślad.
Normalna to rzecz – niemniej nie jest to powód, żeby nic nie robić.
Ale co robić, kiedy nie wiadomo co robić?
W setkach wywiadów rozmaici twórcy (niezależnie: tfu!-rcy czy artyści) opowiadają o eksplorowaniu własnej wyobraźni. Recepta brzmi mądrze – dopóki w tej wyobraźni coś tkwi.
Ale jeśli uciekło, ulotniło się, wyskoczyło jak królik z kapelusza i poszło w siną dal?
Uznałem, że w tej sytuacji powinienem zająć się tematem uciekania.
Oto „Wielka Ucieczka Królików z Cylindra”. Rok 2019, reżyseria – ja, w rolach głównych: trzy króliki, balon i magik cyrkowy zrobiony w balona.
A to, co mi uciekło z głowy – pewnie też kiedyś namaluję…