Po różnych przymiarkach do rozmaitych postaci z „Królowej Śniegu” doszedłem do dosyć oczywistego wniosku, że to trzeba zacząć od Gerdy – ktokolwiek coś robi, to dla niej, przez nią albo jej na złość. Tylko dlaczego tak późno na to wpadłem? Pora umierać?
Gerda jest prawdziwą małą kobietką początku XIX wieku: epatuje bezbronnością, oddaniem, delikatnością, bezradnością i tak dalej… a równocześnie przemaszerowuje na piechotę Danię, Cieśniny Duńskie, Szwecję (i ewentualnie Norwegię wzdłuż), północny kawałek Finlandii i Laponię. Rzut oka na mapę nieco przekłamuje ocenę tej podróży. Dzisiaj mamy tam drogi i ścieżki, brakuje natomiast bandytów (którzy czasami stanowili większość mieszkańców tamtych okolic, bo kto tam chciał przeżyć, musiał być twardy i brutalny). Kto chce mieć przedsmak podróży Gerdy – powinien przejść Tatry zimą z daleka od szlaków i ścieżek. Najlepiej w letnim ubraniu i boso, jedząc to co znajdzie po drodze. Tygodniowy spacer tego rodzaju da blade pojęcie o wyprawie małej, jeszcze nie nastoletniej Gerdy.
To nie była bajka.
Mimo to tę historię na ogól opowiadamy jako bajkę dla małych dzieci, nie troszcząc się o to, czy zrozumieją realia opowieści. Andersen, publikujący dla mieszczańskich dzieci z cieplarnianych warunków, też się o to nie troszczył.
Muszę się wpisać w ten trend, jeśli książeczka ma się nadawać dla dzieci zgodnie z tradycją, zatem rysuję laleczkę Gerdę w łagodnym akwarelowym świecie. Równocześnie piszę wariację na temat jej przygód, przeznaczoną dla dorosłych, będzie częścią „Królewskich Psów”.
A powyżej – przymiarka do postaci Gerdy. Za dwa dni pokażę, jak wygląda projekt, który wybrałem.