Wśród rozmaitych słodyczy najłatwiej mi o kota – ale te futrzaki jako łakocie mają kilka dziwnych cech. Po pierwsze usypiają, po drugie nie tuczą, po trzecie prowokują do bezruchu, po piąte wymuszają raczej kontemplację kocich oczek niż skupienie na fotografii. Dlatego od czasu do czasu idę gdzieś na czekoladę a przy okazji szukam zdjęć.
W Fabryce Czekolady czasami znajduję jedno i drugie, przyprawione kawałkami starego Krakowa w ścianach.
Kiedyś życie miasta toczyło się na podwórkach – tu się bawiły dzieci, tu pracowali rzemieślnicy itd.
Dzisiaj nadal tak bywa, z tą różnicą, że na krakowskich podwórkach głównie się je. A ja przegapiłem moment, kiedy w starym Krakowie istniały podwórka w stanie z poprzedniej epoki. Pamiętam, jak wyglądały ale nie miałem sprzętu, którym dałoby się je dobrze utrwalić. Zatem utrwalam to, co jest. W końcu to też się kiedyś zmieni…