Pisane Kotem – podstawy akrobacji kotniczej

Na prośbę przyjaciół zanotowałem Podstawowy Kurs Kotakrobacji dla Kotów Niepokonanych wraz z komentarzem Taro.

Ponieważ Taro nie zatrzymał się ani na chwilę, jak również nie powtórzył wykładu, zdecydowałem się ująć podstawowe uwagi w punktach. Reszta, jak to zwykle bywa w kocich naukach, jest i tak kwestią praktyki, doświadczenia i właściwego stanu ducha.

  1. Nie poddawaj się.
  2. Jeśli opadasz w dół – nie płacz, to znaczy, ze zaraz pójdziesz w górę. Jeśli idziesz w górę – nie nadymaj się, i tak opadniesz. Życie jest falowaniem.
  3. Nie ma za ciasnych pudełek.
  4. Grawitacja jest dla mięczaków.
  5. Bądź sobą – nikt tego nie zrobi za ciebie.
  6. Jeśli nie wystarczy ci, że jesteś – daj sobie spokój, nic innego cię nie zadowoli.

 

  

Włoska opowieść – vendetta rodów Gatti i Rattoni

Dawno dawno temu we Włoszech, może we Florencji a może w Weronie, żyły sobie dwa potężne, możne arystokratyczne i bardzo liczne rody Rattonich i Gattich. Dzieliła je odwieczna i silna nienawiść oraz rozlew krwi.

Nienawiść wciąż przybierała na sile,  bo padały ofiary, ile razy jakiś Gatti spotkał kogoś z Rattonich. Ulice miasta wciąż rozbrzmiewały odgłosami walki i spływały krwią.

Czy to się skończy, kiedy Romeo Gatto spotka Julię Rattone ? A może przybędzie nowy powód do wojny?

Ale na razie młodzieńcy z obu stron mają rendez-vous w krzywej uliczce… przypadkowe, za to brzemienne w skutki.

Kto to wie…

 

ps. To akwarela i kredka akwarelowa

Parada Opornych z wyprzedzeniem

Przeprowadzam eksperyment na rzeczywistości. Ten wpis powstał  11 kwietnia. Obrazek jeszcze dawniej.

Przedmiotem eksperymentu jest: jaki sens dopisze do niego samo życie w momencie publikacji?

A jeśli ktoś chce wiedzieć, skąd pochodzi Biperman – zapraszam do książki  Oficyny Wydawniczej Impuls dla której powstał ten obrazek .

Kuchnia pod psem – Ogonek w łapkach

To danie proste ale wymaga pewnej ostrożności – jest tak kuszące, że nie sposób się oderwać i łatwo spędzić przy nim o wiele więcej czasu niż możemy sobie pozwolić.
Składniki:
1. kocyk wygrzany na słoneczku
1 kotek
1. My


Sposób przyrządzania:

Siadamy w dobrze nasłonecznionym miejscu z zamiarem złapania oddechu po pracy a przed przygotowaniem na dzień następny. Przykrywamy się kocykiem. Przychodzi kotek i układa się nam na rękach zwinięty w kłębuszek. Wówczas podsuwamy mu koniec ogonka pod nos, kotek łapie go w łapki, liże i mruczy… a my już jesteśmy ugotowani, bo nie potrafimy się oderwać od tego widoku.

P(a)sibrzuch i pięćdziesiąt brzuszków

Dbanie o własną formę fizyczną to poważna sprawa… a że nie należę do osób śmiertelnie poważnych, to i moja forma jest, delikatnie mówiąc, mało zadbana… Od czasu do czasu jednak pojawia się przede mną widmo wieku więcej-niż-średniego i powiewa sflaczałym brzuchem, ewentualnie złowieszczo przesłania świat brzuchem niesflaczałym, a nawet sprężyście wydętym. W takich chwilach przejmujący strach gna mnie do ławeczki gimnastycznej i prowokuje do zdmuchnięcia z niej kurzu. Pięć minut później kurz opada na tyle, by dało się cokolwiek zobaczyć i po omacku rozpocząć gimnastykę. O ile tylko mogę sobie na to pozwolić – ćwiczę z zamkniętymi oczami. Dzięki temu z jednej strony mogę w ten sposób lepiej wyłączyć i skupić na ćwiczeniu, z drugiej – do oczu nie wpada kurz ze sprzętów treningowych unoszący się w powietrzu długo po ich wyciągnięciu z szafy. Liczę na głos dla lepszego zgrania oddechu z ćwiczeniem. W okolicy piątego brzuszka pojawia się sygnał wejścia we właściwy tor wydarzeń: ciężar na klatce piersiowej.

– Pięć… Złaź ze mnie… Sześć…
– A co robisz? – mówi Pumiasta jak zwykle ignorując moje żądania.
– Siedem… Ćwiczę… Osiem…
– E tam… tylko się kiwasz.
– Dziewięć… To właśnie jest ćwiczenie… Dziesięć…
– A co ćwiczysz?
– Jedenaście… Brzuszki… Yyyyyyp…ście…
– Możesz mnie podrapać po brzuszku tylko przestań się kiwać, bo mi niewygodnie…
– Czternaście… Mogę Cię podrapać później? Piętnaście… Szesnaście…
– Później mogę nie mieć ochoty – powiedziała Puma i polizała się po łopatce z precyzją właściwą tylko kotom. Lizała się w skupieniu przez chwilę a przy tym całkowicie ignorowała fakt, że wciąż robiłem kolejne brzuszki z nią na klatce piersiowej. Gdybym ja siedział na wahającej się rytmicznie podstawie, to przy banalnej próbie podrapania głowy wydłubałbym sobie oko. O naśladowaniu zręczności tych futrzaków człowiek może zapomnieć.
– Dwadzieścia…

– Nudny jesteś. Odechciało mi się twojego drapania. – podsumowała mnie z demonstracyjną urazą i zeskoczyła celowo wybierając taki moment, by zakłócić mój rytm. Łupnąłem potylicą o podłogę.
– Ała!… Dwadzieścia jeden – dwadzieścia dwa – dwadzieścia trzy – ubytek cztero-i-półkilogramowej kotki znakomicie przyspieszył moje tempo. Na siłowniach powinni oferować pakiet ćwiczeń z osobistym kotem-trenerem. Taki ciężarek zmuszający do konwersacji pomaga w odruchowym zachowaniu rytmu i wprowadza człowieka na wyższy poziom koncentracji. Kłopot w tym, ze nie da się kupić kociej pomocy w czymkolwiek. Można ją otrzymać jako wspaniałomyślny dar, ale tylko wtedy, gdy kot ma ochotę obdarować człowieka. Zaś kociej chęci nie można ująć w pakiety usług i cenniki.
Szybko wróciłem do właściwego rytmu – brzuszki to nie wyścigi tylko solidna praca nad oddechem i całym organizmem.
Przez chwilę mogłem ćwiczyć spokojnie. Doszedłem do tej chwili, kiedy ćwiczenie wymaga już nieco wysiłku. Wtedy mój trening wzbogaciły kolejne elementy: wilgotne, ciepłe i emocjonalne.

– Czterdzieści pięć…
Liźnięcie w lewe oko.
– Czterdzieści sześć…
Liźnięcie w prawe oko, dość przypadkowe.
– Czterdzieści siedem…
Liźnięcie w czoło.
– Czterdzieści osiem…
Liz…
– Czterdzieści dziewięć…
Liz…
– Pięćdziesią…Tfuuu! Nana!
Klapnąłem plecami na ziemię. Ostatnie liźnięcie trafiło mnie perfekcyjnie w usta.
– Co robisz? – zapytała psina wąchając moją twarz. Bardzo lubi te rzadkie chwile, kiedy możemy spotkać się nos w nos. Ja z kolei nie mogę skupić się na ćwiczeniach, kiedy jestem uklejony i wylizany. A skoro już musiałem przerwać, to równie dobrze mogłem poświęcić chwilę Nanusi. Kręciła się wokół mnie i prezentowała ze wszystkich stron entuzjastycznie latający ogonek. Najwyraźniej obudziła się z ochotą na życie towarzyskie.
– Ćwiczyłem brzuch.
– A po co? – powąchała wymienioną część mnie wzdłuż i w poprzek, po czym szturchnęła mnie pod pachę. Przez chwilę zastanawiałem się, jak wytłumaczyć grubemu pieskowi sens pracy nad sobą. Nana dreptała wokół mnie w kółko, wreszcie położyła się w pozycji „waruj”. Większość ludzkich powodów nie pasuje do psich wyobrażeń o świecie. Na szczęście psy bez dyskusji akceptują zachcianki szefa, co pozwala na skuteczne załatwienie tematu uniwersalnym argumentem.
– Bo tak mi się podoba.
Nana położyła mordkę na łapkach i zadała kolejne pytanie:
– A jak ci się podoba?
– Chcę mieć płaski brzuch. – wyjaśniłem wyłażąc z ławeczki do ćwiczeń. Wylizane oko zdążyło mi zaschnąć, musiałem się opłukać albo patrzeć na świat jak porucznik Columbo.
Nana nagle wpadła na genialny pomysł na współpracę w imię jedności naszego stada:
– To ja zaraz też będę miała płaski brzuch!
Prawdę mówiąc mój piesek wygląda jak kudłata parówka na krótkich łapkach, z mordką na jednym końcu i chorągiewką z ogona na drugim. Płaski brzuch dla mnie jest rzeczą dość trudną, dla niej raczej nieosiągalną. Zaintrygowała mnie.
– Jak to zrobisz?
– O, tak: – przewróciła się na plecy, rozwaliła szeroko łapki i zasnęła z rozanieloną miną.
I nie da się ukryć, że w jednej chwili osiągnęła idealnie płaski brzuszek.

Zmarła Magdalena Abakanowicz

Zmarła Magdalena Abakanowicz. Kto się interesuje rzeźbą, temu nie trzeba dodawać nic więcej.  Kogo to nie obchodzi, temu jej nazwisko nic nie powie.

Narzuciła mi się dość przykra obserwacja: żadna z naszych licznych TV nie podała wzmianki o tym. Niektóre umieściły notatkę na stronach internetowych ale jak dotąd żałują czasu antenowego.

Odchodzą osoby zasłużone dla polskiej kultury, dzięki którym nasz kraj wywołuje na świecie pozytywne zainteresowanie.

Ich dorobek i życie nie mają dla mediów takiej wartości jak kłótnie trzeciorzędnych urzędników państwowych.

Jakiś czas temu oglądałem w rosyjskiej TV dwugodzinny program poświęcony wspomnieniom o jednym z rosyjskich artystów współczesnych – nieważne, któremu. Było to zrobione ciekawie, żywo i profesjonalnie. Mogło zainteresować laików.

Rosyjskie media publiczne mogą wydawać pieniądze na popularyzację rosyjskiej kultury wysokiej i ochronę narodowych wartości wspólnych.  Nasze media żałują nawet minuty na antenie, nie mówiąc już o wysiłku na stworzenie ciekawego programu.

Ale nic nie zmieni samozadowolenia gadających gęb w naszej TV i poczucia wyższości nad dzikusami ze Wschodu.

Kuchnia pod psem – Kocia słodycz

To prosty deser o wyjątkowych walorach estetycznych i zdrowotnych. Obniża poziom stresu, reguluje pracę serca, dodaje optymizmu i znacząco poprawia jakość życia. Jest przy tym tani, łatwy w uzyskaniu i skutecznie zastępuje rozmaite nieosiągalne dla nas dobra.
Składniki:
1 kotek
1 My

Sposób przyrządzania:
Bierzemy sobie Kotka. Kochamy, głaszczemy, przytulamy. Kotek mruczy. I tak ma zostać na zawsze. Podajemy w każdej chwili, bo w gruncie rzeczy tego właśnie potrzebujemy.